Hermiona zamknęła drzwi i skierowała
się w kierunku wieszaka po płaszcz. Nagle usłyszała stukanie w okno. Popatrzyła
w tamtym kierunku i zobaczyła sowę. Podeszła bliżej. Na parapecie siedziała
sowa Ministra Magii. Dostojny, brązowy puszczyk dumnie unosił głowę i patrzył
żółtymi ślepiami. Do lewej nogi miał przywiązaną paczkę i list. Otworzyła okno
i wpuściła zwierzę do środka. Ptak wleciał do pomieszczenia i wylądował na biurku.
Podeszła do niego i odwiązała paczkę od nogi zwierzęcia. Dokładnie ją obejrzała.
Wyglądało na to, że to mugolskie gazety, które Stuart Martin dał im, kiedy u
niego byli. Zmarszczyła brwi i wzięła do ręki, dołączony do paczki list.
Hermiono,
Wiem, że nie powinienem obarczać Cię dodatkowymi obowiązkami, ale
Harry i Tony powiedzieli, że mają wiele zajęć i nie mogą się tym zająć. Dlatego
wysyłam do Ciebie mugolskie gazety, które dał Wam Stuart Martin. Wiem, że
kiedyś czytałaś podobne, więc może łatwiej będzie Ci się odnaleźć w artykułach,
w których postacie się nie ruszają. Mnie osobiście przerażają te ujęcia.
Chciałbym żebyś je przeczytała. Może znajdziesz jakiś istotny
szczegół. Oczywiście nie musisz tego robić dzisiaj. Idź spokojnie do domu i
odpocznij. Jutro się tym zajmiesz.
Z wyrazami szacunku,
Kingsley Shacklebolt
Minister Magii
Hermiona przeczytała list
parę razy i pokręciła głową z niedowierzaniem. Dlaczego zawsze wszystkie
obowiązki spadają na nią? Czy oni wszyscy nie zdają sobie sprawy z tego, że ona
też ma swoje życie i ma prawo odpocząć? Wiedziała, że Tony ma wiele pracy, bo
ciągle uczestniczył w nowych misjach, więc nie miała mu tego za złe. Jednak
wątpiła w to, że Harry jest taki zajęty i nie może przejrzeć kilku gazet. Jego
zachowanie parę minut temu wydało jej się bardzo podejrzane. Wiedziała, że
Wybraniec coś kombinuje, ale nie miała pojęcia co. Prychnęła ze złością, kiedy
jeszcze raz spojrzała na list. Po ostatnich wydarzeniach z zaległym raportem
bacznie przyglądała się sposobowi pracy swojego przyjaciela. Zauważyła, że nie
jest systematyczny i wszystko odkłada na później. Stwierdziła, że w wolnej
chwili musi z nim poważnie porozmawiać, bo tak dłużej być nie może.
Wyjęła z szuflady czysty
pergamin i napisała na nim odpowiedź na list ministra:
Panie ministrze,
Jutro zajmę się tymi gazetami. Przejrzę je dokładnie i jeśli coś
znajdę, dam Panu znać. Zrobię wszystko, żeby Harry także w tym uczestniczył, bo
powinien chociaż trochę się zaangażować.
Jeszcze raz życzę miłego popołudnia.
Z poważaniem,
Hermiona Granger
Zwinęła pergamin w rulon i
przywiązała go do nogi sowy, która oczekiwała na list. Uśmiechnęła się do
zwierzęcia i powiedziała: – Leć do ministra, bo pewnie czeka na odpowiedź.
Sowa spojrzała na nią i
uszczypała lekko w palec, po czym wyleciała przez okno. Panna Granger podeszła
do okna i zamknęła je. Westchnęła cicho i spojrzała na gazety.
– Ciekawe czy jest w nich
coś interesującego? – zapytała samą siebie. – A może by tak zabrać je do domu i
na spokojnie przejrzeć?
Nie. Nie może zabierać
pracy do domu. W domu się odpoczywa, a nie pracuje. Ale… Coś w podświadomości
zachęcało ją do przejrzenia ich jeszcze dzisiaj. Miała dziwne przeczucie, że
musi to zrobić. Spojrzała na stos leżący na biurku i westchnęła. Dlaczego ja jestem taka ciekawska? –
pomyślała, kręcąc głową. Podeszła do fotela, na którym leżała jej torebka i
wyjęła swoją różdżkę.
– Capacious extremis –
powiedziała, wskazując różdżką gazety. Zaklęcie uderzyło w nie z ogromną siłą i
momentalnie duża paczka zmniejszyła się. Wzięła do ręki małe zawiniątko i
włożyła do torebki razem z różdżką, po czym skierowała się do wieszaka po
płaszcz. Kiedy zapinała guziki, usłyszała energiczne pukanie do drzwi.
– Proszę – mruknęła.
Drzwi otworzyły się i zobaczyła
rozpromienioną Kate. Blondynka popatrzyła na swoją szefową i powiedziała: – Tak
myślałam, że jeszcze jesteś. Słyszałam jakieś pohukiwania i przyszłam zobaczyć
co się dzieje.
Hermiona uśmiechnęła się i odparła: –
Minister wysłał mi list, bo zapomniał przekazać ważną informację. Ale tym zajmę
się jutro. Właśnie zbieram się do wyjścia.
– Idziesz prosto do domu? – zapytała
Kate.
– Nie wiem jeszcze. Jestem wykończona,
ale marzy mi się kawa z Chez Antoinette.
Blondynka uśmiechnęła się
i powiedziała rozmarzonym tonem: – Szczególnie Latte macchiato z bitą śmietaną
i czekoladową posypką…
– Oj tak, taka jest
najlepsza – dodała Hermiona.
– Też bym się napiła, ale
muszę być dzisiaj wcześnie w domu – powiedziała smutno sekretarka, po czym
dodała: – Kevin dzisiaj wraca i chcieliśmy to uczcić.
Hermiona uśmiechnęła się
tajemniczo.
– Czyżby zapowiadała się
gorąca randka?
Kate zarumieniła się lekko
i powiedziała: – Na to liczę.
Obie kobiety roześmiały
się serdecznie.
– Mam nadzieję, że jutro
mi wszystko opowiesz – mruknęła Hermiona, uśmiechając się tajemniczo. – Ja o
gorących randkach mogę zapomnieć. Życie singla ma swoje wady – dodała ciężko
wzdychając.
Blondynka położyła jej
rękę na ramieniu i powiedziała: – Nie martw się, Hermiono. Ty też znajdziesz
swojego księcia z bajki. Jestem o tym przekonana.
Panna Granger jedynie
zachichotała i pokręciła głową.
– Zaczynam w to wątpić.
– Nigdy nie mów nigdy.
Możliwe, że twój książę pojawi się szybciej niż myślisz – powiedziała Kate,
tajemniczo się uśmiechając.
– Tak myślisz?
– Oczywiście. Zasługujesz
na szczęście. Podobno miłość zjawia się wtedy, kiedy się tego nie spodziewamy.
Hermiona westchnęła i
spojrzała w bok. Zegar wskazywał piętnastą, więc podeszła do biurka i wzięła
torebkę z krzesła. Odwróciła się do Kate i powiedziała: – Ja będę się zbierać.
Udanej randki!
Blondynka uśmiechnęła się
i pomachała kobiecie na pożegnanie.
– Miłego popołudnia,
Hermiono! Rozglądaj się za swoim księciem!
Panna Granger roześmiała
się i skinęła głową. Zamknęła oczy i aportowała się do centrum Londynu.
Wylądowała w jednej z bocznych uliczek, aby nie wzbudzać sensacji wśród
przechodniów. Poprawiła płaszcz, rozejrzała się w obie strony i skręciła w
lewo. Mogła teleportować się bliżej kawiarni, ale pogoda była tak piękna, że
postanowiła się przejść.
Szła wolnym krokiem i
obserwowała okolicę. W centrum Londynu było wiele spieszących się ludzi.
Najodważniejsi przebiegali slalomem między samochodami. Co chwilę słychać było
wycie klaksonów i wygrażanie ze strony kierowców. Pokręciła z dezaprobatą głową
i szła dalej. Zauważyła mężczyznę, czytającego gazetę. Nawet nie patrzył jak
idzie i mało brakowało żeby wpadł pod samochód. Na szczęście kierowca miał
dobry refleks i nic się nie stało. Kiedy przechodziła obok hotelu o mało nie wpadła
na mężczyznę wybiegającego z budynku do taksówki. Widocznie gdzieś się
spieszył, bo nawet jej nie zauważył. Zatrzymała się, aby uspokoić oddech. Nagle
usłyszała dziecięce śmiechy i spojrzała w lewo. Zobaczyła dzieci skaczące na
skakance i śmiejące się radośnie. Wyglądało na to, że miały małe zawody kto
najdłużej będzie skakał. Uśmiechnęła się, wspominając swoje pierwsze próby
skakania na skakance. Tata miał z niej niezły ubaw, kiedy skakanka plątała się
między jej nogami. Jej próby uwiecznił na wielu zdjęciach, które zapewne leżą w
jednym z pudełek w domu rodziców. Westchnęła przeciągle.
– Mamo, tato tak bardzo za
wami tęsknię – powiedziała sama do siebie.
Chciała wreszcie ich
zobaczyć i przytulić. Czasami chodziła do rodzinnego domu i wspominała
dzieciństwo. Kochała ich i strasznie za nimi tęskniła. Miała nadzieję, że
Ministerstwo pomoże w ich odnalezieniu. Przynajmniej Kingsley jej to obiecał.
Wiedziała, że minister dotrzymuje obietnic. Oby tym razem też tak było.
Nagle poczuła, że ktoś na
nią wpada. Mało brakowało żeby upadła na chodnik. Odwróciła się i zobaczyła mężczyznę,
który podnosił papiery z chodnika. Spojrzał na nią i powiedział: – Bardzo panią
przepraszam! Tamten chuligan – wskazał palcem chłopaka przebiegającego przez
przejście dla pieszych – wpadł na mnie, a ja przypadkiem panią potrąciłem. Nic
się pani nie stało?
Hermiona poprawiła płaszcz
i pokręciła przecząco głową.
– Nie, wszystko w porządku
– mruknęła.
– Na pewno? – dopytywał z
troską w głosie.
Panna Granger uśmiechnęła
się i skinęła głową.
– Tak. Wszystko ze mną
dobrze.
– Kamień z serca! – odparł
mężczyzna.
Chciał jeszcze coś
powiedzieć, ale na sygnalizacji świetlnej pojawiło się zielone światło dla
pieszych i razem z innymi przeszedł przez jezdnię. Na odchodne pomachał
Hermionie ręką. Odwzajemniła gest i skręciła w lewo w kolejną uliczkę.
Parę minut później stała
przy drzwiach do kawiarni Chez Antoinette.
Rozejrzała się dookoła i zobaczyła, że przed budynkiem siedzi sporo osób.
Zazwyczaj siedziała w środku. Lubiła klimat tego miejsca, a na zewnątrz nie był
tak bardzo wyczuwalny. Weszła do środka i od razu poprawił się jej humor.
Usłyszała spokojną francuską muzykę. Spojrzała na wprost i zobaczyła kobietę
stojącą za barem, która uśmiechała się do niej promiennie. Odwzajemniła gest i
westchnęła. Poczuła znajomy zapach czekoladowych ciasteczek i aromat świeżo
mielonej kawy. Kelnerzy chodzili od stolika do stolika i roznosili zamówienia.
Przeszła do ulubionej części pomieszczenia i rozejrzała się. Przy stolikach
siedziało parę osób, ale nie było tłoku. Każdy rozmawiał przyciszonym głosem. W
pomieszczeniu było bardzo przytulnie. Jasne ściany ozdobione były lustrami i
pięknymi obrazami. Stoliki, przykryte śnieżnobiałymi obrusami, ładnie
kontrastowały z ciemną podłogą. Obok stolików ustawiono dopasowane kolorem
wyścielane krzesła. Usiadła w swoim ulubionym miejscu — w kącie obok okna. Z
tego miejsca mogła podziwiać to co działo się w kawiarni, ale także mieć
podgląd na to co dzieje się na zewnątrz. Gdy zdjęła płaszcz, do jej stolika
podszedł kelner i uśmiechnął się serdecznie. Wyglądał na trzydzieści lat, ciemne
włosy kontrastowały z jasną cerą i zielonymi oczami. Elegancki uniform nadawał
mu szyku i klasy. Hermiona pomyślała, że wygląda przystojnie. Widziała go tu
wcześniej, ale wtedy obsługiwał inne stoliki. Chłopak pod pachą trzymał Menu, a
w prawej ręce notes.
– Witamy w Chez Antoinette w to piękne popołudnie.
– Dzień dobry – odparła z
uśmiechem. Jej oczy błądziły w górę i w dół, obserwując go dokładnie.
– Proszę oto nasze Menu –
powiedział, podając ładnie oprawiony jadłospis.
Hermiona pokręciła
przecząco głową.
– Dziękuję nie trzeba.
Poproszę Latte macchiato z bitą śmietaną i czekoladową posypką, a do tego
czekoladowe ciasteczka.
Kelner skinął głową i
zapisał zamówienie w notesie, po czym skierował się w kierunku baru. Hermiona
śledziła go wzrokiem, ale kiedy zniknął z pola widzenia, zaczęła rozglądać się
po lokalu. Kilka osób wyszło i stoliki stały puste. Nagle do pomieszczenia
weszła kobieta z małym dzieckiem, które nieufnie rozglądało się dookoła. Kiedy
spojrzało na Hermionę, uśmiechnęło się promiennie i pomachało małą rączką.
Odwzajemniła gest i również pomachała. Dziecko roześmiało się, ale widząc
karcące spojrzenie matki, posmutniało. Widocznie nie chciała, żeby maluch
zwrócił na siebie uwagę ludzi przebywających w kawiarni. Porozmawiała chwilę z
kelnerką, po czym razem z dzieckiem wyszła na zewnątrz. Chłopiec pomachał do
Hermiony przez okno.
– Dzieci są cudowne. Może kiedyś będę miała takiego malucha? –
pomyślała, uśmiechając się sama do siebie. Usiadła wygodnie na krześle i
rozejrzała się. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Może to odpowiedni moment? – zamyśliła się.
Otworzyła torebkę i wyjęła
z niej pomniejszoną paczkę mugolskich gazet. Jeszcze raz zlustrowała wzrokiem
kawiarnię ale nie zauważyła nic podejrzanego, więc wyjęła różdżkę. Położyła
gazety na krześle obok siebie i szepnęła zaklęcie: Capacious
extremis.
Momentalnie powróciły do właściwych rozmiarów. Jeszcze raz rozejrzała się po
kawiarni, ale nie widząc dziwnych spojrzeń, ułożyła je w równy stos na stole.
Sięgnęła do torebki po notes i długopis. Oczywiście miała też pióro, ale
wiedziała, że pisanie piórem może zdziwić mugoli, dlatego zawsze nosiła przy
sobie długopis. Wyjęła gruby notes oprawiony w skórę, który pękał w szwach od
ilości zbędnych kartek. Otworzyła go i większość luźnych kartek wypadło prosto
na podłogę. Złapała się za głowę, kiedy zobaczyła co się stało. Westchnęła i
szybko zaczęła zbierać porozrzucane kartki. Zdziwiła się, gdy zorientowała się
w jakim są stanie. Miały pozaginane rogi i były bardzo pomięte. Dopiero wtedy
uzmysłowiła sobie, że większość z nich należy do Harry’ego. To były jego opisy
śmierciożerców, które obiecała przeczytać i w miarę możliwości poprawić.
Zbierała je i układała na równy stos. Porządek
to podstawa, nawet jeśli to nie jej zapisy, należy im się szacunek. Kiedy
zebrała wszystkie spojrzała w prawo i pod stolikiem zobaczyła jakieś papier.
Podeszła bliżej i odwróciła kartkę. Jęknęła z zaskoczenia i aż usiadła na
krześle. W ręce trzymała zdjęcie z czasów szkolnych.
Uśmiechnęła się, wspominając dzień
kiedy Dean zrobił to zdjęcie. Namówił ich na sesję mugolskim aparatem. Ron
dziwnie na to zareagował, jakby się bał, że stanie mu się coś złego. Pamiętała,
że robili masę zdjęć, bo na każdym Ron robił dziwne miny, albo nie chciał się
uśmiechnąć. Wreszcie po kilku godzinach pstrykania, Dean zrobił to zdjęcie.
Cała trójka była z niego bardzo zadowolona. Dean obiecał zrobić odbitki i dał
każdemu na pamiątkę.
Westchnęła i spojrzała w okno. Ciekawe
co u Rona i Katherine? Zawsze dobrze mu życzyła i chciała żeby był szczęśliwy.
Żałowała, że rozstali się w taki sposób. Powinna inaczej to rozegrać, ale
emocje wzięły górę i wyszło jak zwykle. Bądź co bądź Ron był i zawsze będzie
bliski jej sercu. Przyjaźnili się tyle lat. Może czasem się nie dogadywali, ale
zawsze mogli na siebie liczyć. Chciała z nim porozmawiać i wszystko wyjaśnić.
To co wtedy powiedziała, nie miało znaczenia. Była zdenerwowana i niechcący go
obraziła. Uraziła jego dumę. Może niedługo się zobaczą i porozmawiają? Znając
Harry’ego, pomimo próśb aby nie mieszał się między nią a Rona i tak to zrobi i
będzie próbował ich pogodzić. Szczerze mówiąc, nie miała mu tego za złe. Harry
traktował ich jak rodzinę i zawsze chciał, aby żyli w zgodzie.
– Proszę, oto pani zamówienie –
powiedział kelner, wytrącając ją z rozmyślań.
Spojrzała na niego rozmarzonym
wzrokiem. Uśmiechnął się lekko. Zarumieniła się i przesunęła gazety, aby zrobić
miejsce na kawę i ciastka. Mężczyzna postawił zamówienie na stole i uniósł
brwi, spoglądając na stos gazet, leżących na stoliku.
– Popołudniowa prasa? – zapytał z
zaskoczeniem.
– Cóż, kiedyś trzeba nadrobić
zaległości. Wie pan, w pracy nie mam czasu na czytanie gazet, a chciałabym być
na bieżąco – odparła, czując że coraz bardziej się rumieni.
– W takim razie miłego czytania –
powiedział, uśmiechając się czarująco i odszedł do innego stolika, przy którym
usiadł starszy mężczyzna.
– Dziękuję – mruknęła.
Wzięła pierwszą gazetę i zaczęła ją
przeglądać. Dawno nie czytała mugolskich gazet i z namaszczeniem przekładała
kolejne strony. Wreszcie znalazła artykuł dotyczący Kena Martina i zaczęła
czytać:
Zaginął syn
Premiera!
Wczoraj
po południu zaginął Ken Martin (8 lat), syn premiera Stuarta Martina! Był na
placu zabaw ze swoją nianią. Kobieta poinformowała nas, że odwróciła się tylko
na chwilę i chłopiec zniknął. Policja i mieszkańcy osiedla poszukiwali chłopca,
ale bezskutecznie. Premier prosi każdego obywatela Londynu o pomoc w
odnalezieniu syna. Wyznaczono nagrodę w zamian za pomoc w poszukiwaniach.
Nad
artykułem umieszczono zdjęcie Kena, takie samo jakie Stuart dał Hermionie razem
z gazetami. Domyślała się, że odnalezienie chłopca nie będzie należało do
łatwych zadań, ale jako aurorka była przygotowana na wszystko. Wiedziała, że
Kingsley im ufa i muszą zrobić wszystko żeby go nie zawieść. Po za tym Stuart
Martin wydał jej się dobrym człowiekiem i bardzo mu współczuła porwania syna.
Nie miała pojęcia, jakby się zachowała na jego miejscu. Musiał być bardzo
zdesperowany, skoro posłuchał człowieczka na obrazie i skontaktował się z
Ministrem Magii.
Jeszcze
raz przeczytała artykuł. Na pierwszy rzut oka wydawał się być normalnym
artykułem w mugolskiej gazecie. Jednak podświadomość podpowiadała, że ma
głębszy sens. Wzięła do ręki długopis i zapisała w notesie swoje przemyślenia. Kiedy
skończyła, odłożyła gazetę na bok i zaczęła przeglądać kolejną.
Jakiś
czas później stos przeczytanych gazet bardzo się zwiększył. Podczas czytania
zdążyła wypić trzy kawy i zjadła wiele ciasteczek. Po takiej dawce kofeiny nie
odczuwała zmęczenia i z wielkim zapałem pracowała dalej. Artykuły o Kenie
niewiele się od siebie różniły. W każdym wspomniane było o bezowocnych
poszukiwaniach i nagrodzie za pomoc. Na pierwszy rzut oka nie widziała nic
podejrzanego, jednak stwierdziła, że jutro dokładnie przeanalizuje każdy
artykuł. Być może porówna je z artykułami umieszczanymi w Proroku Codziennym. Możliwe, że to nic nie da, ale warto spróbować.
W końcu na tym polega jej praca.
Nagle
przestała pisać i zamyśliła się. Spojrzała nieufnie znad notatnika i rozejrzała
się po kawiarni. Wydawało jej się, że ktoś ją obserwuje. Zauważyła małżeństwo z
dziećmi, które kłóciły się o to jakie lody zjedzą, starszego pana
przeglądającego gazetę i dwie kobiety, które o czymś rozmawiały, żywo przy tym
gestykulując. Zmarszczyła brwi. Może
tylko mi się wydawało? – pomyślała, kręcąc głową z dezaprobatą. Wróciła do
pracy, ale nadal czuła na sobie czyjś wzrok. Westchnęła i spojrzała w lewo. W
kącie przy ścianie siedział mężczyzna, który patrzył prosto na nią. Zamrugała i
przełknęła ślinę. Szybko spuściła wzrok i kontynuowała przeglądanie gazet.
Odruchowo spojrzała w jego kierunku. Ku jej zdziwieniu, nadal bezczelnie się
jej przyglądał. Zmarszczyła czoło i zacisnęła usta w wąską kreskę. Nie lubiła
jak ktoś na nią patrzył. Nie uważała siebie za piękność, więc zainteresowanie
płci przeciwnej bardzo ją krępowało. Mężczyzna lekko się uśmiechnął, widząc jej
zachowanie. Odruchowo poprawiła włosy i usiadła wygodnie na krześle.
Kontynuowała swoją pracę, ignorując przy tym jego spojrzenie. Niestety nie
mogła skupić się na czytaniu i kątem oka spojrzała w jego stronę. Przeglądał
jakąś gazetę. Przez chwilę go obserwowała, przy okazji zdążyła zauważyć, że
jest ubrany w drogi garnitur i prezentuje się w nim oszałamiająco. Ciemne
błyszczące włosy i oczy podobnego koloru ozdabiały jego mądrze wyglądającą
twarz. Jego spojrzenie miało w sobie coś magnetycznego. A uśmiech zapewne
czarował tysiące kobiet. Jej oczy śledziły każdy jego ruch, ale kiedy napotkała
jego wzrok, zarumieniła się i schowała głowę w swojej gazecie. Usłyszała cichy
śmiech.
–
Hermiono, ogarnij się! – skarciła samą siebie.
Znowu
na niego spojrzała. Przez chwilę utrzymywali kontakt wzrokowy. Mężczyzna
patrzył na nią i uśmiechał się lekko. Jednak parę sekund później spuścił wzrok
i poddał się w geście kapitulacji. Hermiona uśmiechnęła się z satysfakcją,
ukazując przy tym rząd białych zębów. Znowu spojrzał w jej stronę i poruszył
sugestywnie brwiami. Nie mogła się powstrzymać i roześmiała się serdecznie. Na
jego twarzy błąkał się uśmiech. Panna Granger odłożyła gazetę i usiadła
wygodnie na krześle, cały czas patrząc w jego kierunku. Założyła ręce pod boki
i patrzyła.
Nagle
sięgnął do kieszeni i wyjął z niej portfel. Rzucił na talerz banknot i złożył
gazetę na pół. Wstał z miejsca i zabrał płaszcz z oparcia krzesła. Dosunął je
do stolika i z gracją ruszył w kierunku Hermiony. Kobieta przełknęła ślinę i
pobladła.
–
Merlinie, on idzie w moją stronę – powiedziała sama do siebie.
Był
coraz bliżej. Jej oddech przyspieszył, a serce zaczęło wybijać rytm jego
kroków. Rozum mówił wiej, a serce zostań. Nie wiedziała co robić. Mężczyzna
wydał jej się intrygujący. Spojrzała na niego. Sposób w jaki się poruszał,
hipnotyzował ją. Zamarła w bezruchu. Jej ciało odmówiło posłuszeństwa.
Siedziała jak skała i patrzyła. Czekała na niego.
–
Merlinie, pomóż mi – wyszeptała.
–
Merlinie? – usłyszała męski głos tuż nad swoją głową.
Spojrzała
w górę i zobaczyła go. Stał i patrzył na nią z zainteresowaniem. Ich oczy się
spotkały i poczuła, że się rumieni. Mężczyzna, widząc jej reakcję, uśmiechnął
się lekko.
–
Więc, o jakim Merlinie pani mówiła? – zapytał po chwili.
Hermiona
westchnęła i wyprostowała się na krześle. Spojrzała na niego poważnie i
powiedziała: – Po pierwsze: nie zaczyna się zdania od „Więc”. To bardzo
niekulturalne i świadczy o braku znajomości podstawowych zasad. Po drugie: To
kim, albo czym jest Merlin nie powinno pana interesować. Po za tym to takie
moje powiedzonko, więc nie warto zbytnio wnikać w ten temat. Po trzecie: Nie
nauczono pana, że obserwowanie kogoś bez jego zgody jest karalne?
Z
każdym jej słowem uśmiech na jego twarzy zanikał ustępując miejsca zaskoczeniu.
Jej wywód zrobił na nim niemałe wrażenie. To z jaką pewnością siebie
wypowiadała słowa zaintrygowało go. Kiedy skończyła, znowu się uśmiechnął i
odparł: – Oh widzę, że pani jest z tych przestrzegających zasad. Dobrze,
przepraszam, wiem, że nie zaczyna się zdania od „Więc”, ale ta nazwa… jak to
było? Merlin? – kobieta przytaknęła, więc kontynuował: – bardzo mnie
zaciekawiła. Nigdy się z nią nie spotkałem. Czy to ma związek z książkami albo
filmami? Ostatnio nie mam czasu na czytanie książek i oglądanie filmów, więc
możliwe, że wypadłem z obiegu. Merlin kojarzy mi się z fantastyką, ewentualnie
czarami. – Nie zauważył przerażenia w oczach Hermiony, która słysząc ostatnie
słowo, pobladła jak ściana w pomieszczeniu. Jednak nie dała nic po sobie
poznać, a przynajmniej tak jej się wydawało. Obserwowała go, a on nadal mówił:
– Przypuszczam, że kiedyś się dowiem kim jest ten Merlin. Możliwe, że pani sama
mi to wyjaśni. – Spojrzał na nią sugestywnie. Widząc jej zdezorientowanie,
dodał: – Oczywiście jeśli będzie pani tego chciała.
–
Nie wiem czy będę chciała panu to wyjaśnić – odparła cicho.
–
Dlaczego? – zapytał.
–
Niech pomyślę – Udawała, że się zastanawia, drapiąc się lekko po brodzie. –
Może dlatego, że nie rozmawiam z obcymi?
–
Właśnie pani to robi.
Prychnęła
i pokręciła głową z dezaprobatą. Po czym wypaliła spontanicznie: – To pan do
mnie zagadał!
–
Ale to pani na mnie patrzyła.
–
J-ja?
Skinął
głową i powiesił płaszcz na krześle przy jej stoliku. Przysunął krzesło w swoją
stronę i zapytał: – Mogę? – Po czym usiadł na krześle, nawet nie czekając na
odpowiedź.
Spiorunowała
go wzrokiem i wysyczała: – Nie! Tu jest zajęte!
Uniósł
brew ze zdziwienia. – Naprawdę?
–
Tak! Czekam na kogoś.
–
To chyba przyszła tu pani o hmm – spojrzał na zegarek, wiszący na ścianie –
cztery godziny za wcześnie.
–
Skąd pan wie, że jestem tu od czterech godzin? – zapytała.
Wzruszył
ramionami. – Tak przypuszczam. Po stosie przeczytanych gazet to wywnioskowałem.
Swoją drogą, musi mieć pani wiele zaległości, skoro jest ich tak dużo.
Zmieszała
się. Usiadła wygodnie na krześle i ręką dotknęła gazety.
–
To do pracy – odparła, po czym dodała, wzruszając ramionami: – Zresztą nie
muszę się panu tłumaczyć.
–
Oczywiście, że pani nie musi, ale wydaje mi się, że powinna być pani trochę
milsza – powiedział spokojnym tonem.
–
Sugeruje pan, że nie jestem miłą osobą? – zapytała, otwierając szeroko oczy.
–
Po pierwszych minutach rozmowy, stwierdzam, że nie należy pani do miłych osób.
To chyba przez ten wybuchowy charakter…
–
Nie mam wybuchowego charakteru! – warknęła, mrużąc gniewnie oczy.
–
Właśnie widzę – odparł, uśmiechając się lekko.
–
To dlatego, że NIE ROZMAWIAM Z OBCYMI! – wybuchła, zwracając na siebie uwagę
wszystkich klientów kawiarni. Uśmiechnęła się przepraszająco do starszego
mężczyzny, który przez jej wybuch upuścił ciastko na talerz.
–
Można to zmienić. – Usłyszała głos obok siebie.
Spojrzała
w lewo i zobaczyła, że mężczyzna w garniturze wstaje ze swojego miejsca i stoi
obok niej. Popatrzyła na niego zdezorientowana. Nagle ujął jej prawą dłoń i
ucałował ją lekko, mówiąc: – David Monk, miło mi panią poznać, panno?
–
Granger – mruknęła cicho, po czym dodała głośniej: – Hermiona Granger.
Trzymał
jej dłoń i patrzył prosto w jej oczy. Jego ciemne tęczówki hipnotyzowały ją.
Nie mogła oderwać od nich wzroku. Przełknęła ślinę i zobaczyła, że lekko się
uśmiecha.
–
Nie można było tak od razu? – zapytał, siadając na swoim miejscu.
–
Mam swoje zasady – wypaliła bez zastanowienia.
Zachichotał.
Ma uroczy śmiech – pomyślała, w duchu
karcąc się za swoje myśli.
–
Zasady są po to, żeby je łamać, Hermiono – powiedział cicho, przeciągając jej
imię. – Masz bardzo oryginalne imię. Twoi rodzice fascynują się mitologią
grecką?
–
Nie wiem, dlaczego pytasz?
–
Bo twoje imię pochodzi od boga Hermesa i znaczy dobrze urodzona. Kobiety o tym
imieniu są niezależne, samodzielne, to indywidualistki w każdym calu.
Hermiona
nie mogła się powstrzymać i uśmiechnęła się, pokazując rząd białych zębów.
David spojrzał na nią z zainteresowaniem i uniósł brew.
–
Coś nie tak? – zapytał.
–
Nie, wszystko w porządku. Ten opis jest taki…
–
Jaki? – dopytywał, schylając się w jej stronę.
–
Prawdziwy – odparła, uśmiechając się szeroko i patrząc mu w oczy. – Interesujesz
się numerologią i znaczeniem imion?
Wyprostował
się na krześle i poprawił garnitur.
–
Cóż, jakoś trzeba imponować kobietom, a oryginalne zainteresowania sprawiają,
że od razu zyskuję dodatkowe punkty.
–
Naprawdę? – zapytała z zainteresowaniem.
Przysunął
się do niej. Milimetry dzieliły ich od siebie i zapytał: – A nie?
Chwilę
mierzyli się wzrokiem. Uśmiechnęła się lekko. – Zawsze jesteś taki pewny
siebie?
–
Oczywiście. Pewność siebie to podstawa. Przydałoby się też trochę szczęścia,
ale ja zazwyczaj spotykam kobiety, które doceniają moje umiejętności. Wystarczy
ładnie się uśmiechnąć, powiedzieć kilka miłych słów, ewentualnie zaskoczyć
oryginalnymi zainteresowaniami i bingo.
–
Dodałabym jeszcze bezczelnie się przyglądać – dodała sarkastycznie, mrużąc
gniewnie oczy.
Posłał
jej uroczy uśmiech.
– Musiałem
jakoś zwrócić twoją uwagę. Utonęłaś w tych gazetach i świata poza nimi nie
widziałaś. Kiedy wszedłem do kawiarni, od razu ciebie zobaczyłem. Wydałaś mi
się bardzo interesująca. Lubię podziwiać inteligentne kobiety. Szczególnie
takie, które mają jakieś pasje, albo poświęcają się pracy w stu procentach.
Patrzyłem i patrzyłem, ale nie reagowałaś. W końcu zauważyłem, że zmęczenie
daje o sobie znać, bo coraz częściej wzdychałaś i przewracałaś strony bardzo
wolno.
–
Czytałam, dlatego wolno przerzucałam strony – wyjaśniła, przerywając jego
wywód. – Nadal uważam, że ciągłe przyglądanie się komuś jest bardzo
niekulturalne.
– W
jaki sposób zorientowałaś się, że na ciebie patrzę? – zapytał szybko.
–
Poczułam to.
–
Poczułaś? Jak to możliwe? – dopytywał.
Hermiona
zmieszała się nieco. Przecież nie mogła mu powiedzieć, że ma zdolności
magiczne, bo by ją wyśmiał. Nie może ujawnić swojego pochodzenia, nawet jeśli
by oto prosił. Teraz jest mugolką i tak pozostanie.
–
Mam po prostu wyostrzone zmysły – powiedziała cicho.
–
Ach rozumiem, kobieca intuicja?
Przytaknęła.
– Dokładnie to miałam na myśli.
David
chciał coś powiedzieć, ale na horyzoncie pojawił się kelner. Spojrzał w ich
kierunku i zamarł bez ruchu. Na jego twarzy pojawił się dziwny grymas. Jego
wzrok padł na stolik, przy którym wcześniej siedział brunet, a potem na stolik
Hermiony. Powtórzył tą czynność kilka razy. Hermiona i David popatrzyli po
sobie, nic nie rozumiejąc. Kelner westchnął i podszedł do stolika przy ścianie.
Szybko zabrał z niego pustą filiżankę i pieniądze, po czym skierował się w
stronę baru, nawet nie zaszczycając ich spojrzeniem. David wykrzywił usta w
czymś na kształt uśmiechu.
–
To było dziwne – mruknął.
–
Nawet bardzo dziwne – dodała, patrząc na swojego rozmówcę.
Ich
oczy znowu się spotkały. Chciała coś powiedzieć, ale ni stąd ni zowąd kelner
pojawił się koło ich stolika i zapytał: – Może coś podać?
Hermiona
zobaczyła iskierki rozbawienia w oczach Davida, ale zignorowała go i
powiedziała: – Poproszę kawę, bo jeszcze trochę tu posiedzę. A do te…
–
Kawa o tej porze to zbrodnia! – przerwał David wzburzonym tonem. Spojrzał na
kelnera i powiedział: – Poprosimy dwie zielone herbaty i jakiś lekki zestaw
obiadowy.
Kelner
szybko zapisał zamówienie w notesie. Hermiona zauważyła, że unika jej
spojrzenia. Czyżby był na nią zły? Nie, to niedorzeczne. Za każdym razem kiedy
podchodził do jej stolika, uśmiechał się od ucha do ucha. Teraz jego usta były
zaciśnięte w wąską kreskę, a oczy ciskały błyskawicami. Na odchodne skinął
głową i szybko zniknął za barem.
Hermiona
spojrzała na Davida, który uśmiechał się czarująco i zapytała: – Odkąd to
decydujesz co będę jadła i piła? Może miałam ochotę na kawę?
– A
ile już wypiłaś?
–
Dzisiaj trzy, ale przecież latte nie jest mocne! W niej jest więcej mleka niż
kawy.
– A
wiesz jaka jest maksymalna dawka kofeiny? – zapytał, mrużąc oczy.
–
Nie, ale zapewne mi powiesz.
–
Oczywiście. Maksymalna dzienna dawka kofeiny to trzysta miligramów. W jednej
Latte macchiato jest sześćdziesiąt trzy miligramy kofeiny. Powiedziałaś, że
wypiłaś już trzy kawy więc teoretycznie nie przekroczyłaś dziennej dawki, ale –
chciała mu przerwać, więc uciszył ją gestem ręki i kontynuował: – nie powinnaś
pić tyle kawy. Zaufaj mi, zielona herbata pozwoli ci się zrelaksować.
Napracowałaś się dzisiaj, Hermiono. Należy ci się odrobina relaksu.
– W
sumie trochę zgłodniałam – mruknęła cicho.
–
No widzisz. Zaraz kelner przyniesie nasze zamówienie. Zjesz i wypijesz herbatę.
Cóż więcej potrzeba do szczęścia? – zapytał, poruszając śmiesznie brwiami.
Popatrzyła
na niego i roześmiała się. Po chwili śmiali się oboje. Klienci kawiarni
patrzyli na nich z zaciekawieniem, ale nie zwracali na to uwagi. Byli zajęci
sobą i świetnie się bawili, mimo że znali się od godziny.
Parę
minut później kelner przyniósł zamówienie, po czym szybko podszedł do innego
stolika, nawet nie dając im czasu na podziękowanie. Hermiona zauważyła, że
David go obserwuje, ale nic nie powiedziała tylko uśmiechnęła się pod nosem.
Spojrzała na swój talerz. Danie wyglądało bardzo apetycznie. Pieczony filet z
kurczaka z ryżem i sałatką pachniał wybornie. Ukroiła kawałek mięsa i włożyła
do ust. Przegryzła i poczuła mieszające się ze sobą smaki. Wszystkie przyprawy
były doskonale dobrane. Mięso było miękkie i soczyste. Zamknęła oczy i aż
jęknęła delektując się smakiem. Usłyszała cichy śmiech. Otworzyła jedno oko i
zobaczyła uśmiechniętego Davida, który się jej przyglądał. Przełknęła kawałek
mięsa i szybko popiła herbatą.
–
Smakuje? – zapytał, krojąc wolno kawałek mięsa.
Przytaknęła
i uśmiechnęła się uroczo. – Tak, jest wyśmienite.
– A
nie mówiłem?
–
Tak, tak miałeś rację – powiedziała z rezygnacją w głosie.
–
Jak zawsze – mruknął, jakby to była oczywistość.
Spojrzała
na niego i pokręciła głową. Zachowywał się jak Malfoy. Jakby nie miał ciemnych
włosów i oczu, wyglądałby zupełnie jak Malfoy.
–
Jesteś taki podobny do… – zaczęła, ale urwała w pół zdania.
–
Do kogo? – zapytał z zainteresowaniem.
Machnęła
ręką. – Nieważne. Zapomnij o tym.
Poczuła,
że kładzie rękę na jej dłoni. Spojrzała na niego i zobaczyła ciemne tęczówki,
wpatrujące się w nią. Chwilę tak trwali, po czym mruknął: – Ważne. Powiedz, do
kogo jestem podobny?
–
Jesteś podobny do mojego znajomego ze szkoły. Twój sposób mówienia, gesty i ta
pewność siebie są takie same jak u niego – wyjaśniła, uśmiechając się przy tym.
–
To musi być jakiś dobry znajomy.
Otworzyła
szeroko oczy i roześmiała się serdecznie. Pokręciła głową w geście sprzeciwu. –
Skądże znowu. Malfoy to najbardziej irytujący i denerwujący chłopak jakiego
znam. Uważa, że skoro ma wpływowego ojca, to wszystko mu wolno. Wiele razy
wykorzystywał swoją pozycję, na przykład szantażując nauczycieli, albo znęcając
się nad słabszymi. Wiem, że jest inteligentny, ale wstydzi się tego okazywać.
Nie wiem dlaczego. Może gdyby nie był tak wpatrzony w ojca, byłby lepszym
człowiekiem?
Przerwała,
widząc jego spojrzenie. Przyglądał się jej badawczo, ale nic nie mówił. Wziął
kęs mięsa do ust i pogryzł wolno. Cały czas na nią patrzył. Uniosła brwi ze
zdziwienia i zapytała: – Dlaczego tak mi się przyglądasz?
–
Mówisz, że nie jest twoim dobrym znajomym, a mimo to dużo o nim wiesz – odparł
poważnie.
–
Sugerujesz coś? – dopytywała.
Wzruszył
ramionami. – Nie, to tylko takie moje przemyślenia.
–
On mnie nienawidzi.
–
Dlaczego?
–
Bo najlepiej się uczyłam i byłam lubiana przez nauczycieli – odparła szybko, a
w myślach dodała: Bo jestem szlamą,
przyjaciółką Harry’ego Pottera i bohaterką magicznego świata.
David
uśmiechnął się lekko i skinął głową. – Cóż, to wiele wyjaśnia. Dlaczego nie
dziwi mnie fakt, że byłaś najlepsza?
Odwzajemniła
uśmiech i wzruszyła ramionami. – Zawsze lubiłam się uczyć. Nic na to nie
poradzę, że nauczyciele darzyli mnie sympatią.
–
Pewnie bardzo dobrze wspominasz czasy szkolne? – zapytał, krojąc mięso.
Zamyśliła
się chwilę. Przypomniała sobie wesołe wieczory, spędzane w towarzystwie
chłopaków, fascynujące lekcje transmutacji i numerologię, którą uwielbiała.
Gdyby nie to, że co rok razem z Harrym i Ronem walczyli o życie, Hogwart mógłby
być uważany za normalną szkołę. No ale nie było normalnie. Było magicznie.
Uśmiechnęła się pod nosem.
–
Tak to prawda. Moja szkoła była wyjątkowa. Dużo się nauczyłam, poznałam
fascynujących ludzi. W mojej głowie zostało wiele wspaniałych wspomnień.
Skończyła
jeść i przesunęła talerz na środek stołu. Niestety przypadkowo zrzuciła kilka
gazet na podłogę. Zerwała się z krzesła i szybko zaczęła je zbierać. David
ruszył jej z pomocą i wziął do ręki gazetę otwartą na artykule o Kenie
Martinie. Spojrzał na artykuł, a potem na nią i zmrużył oczy, zastanawiając się
nad czymś. Skarciła się w duchu za swoją nieuwagę. Powinna była schować je do
torebki. Teraz pewnie zacznie dopytywać o jej pracę. Popatrzyła na niego i
uchwyciła jego wzrok. Trwali tak chwilę, po czym wstali i usiedli na swoich
miejscach.
–
Ken Martin to syn premiera, tak? – zapytał.
–
Tak – odparła krótko.
–
Słyszałem o tym porwaniu. Parszywa sprawa. Syn premiera ginie w dziwnych
okolicznościach. Czytałem o tym w jakiejś gazecie. Mówili o tym w wieczornych
wiadomościach. Nie mam zbyt dużo czasu na czytanie albo oglądanie telewizji,
ale to mnie zainteresowało. Ta cała sprawa z porwaniem małego wydaje mi się
podejrzana.
–
Dlaczego tak uważasz? – dopytywała, patrząc na niego z zaciekawieniem.
–
Mam przeczucie, że to ma związek z jakimiś szemranymi interesami naszego
premiera. Możliwe, że konkurencja się na nim mści i w akcie zemsty porwali
małego.
Prychnęła
i pokręciła głową z dezaprobatą.
–
Stuart Martin to uczciwy człowiek. Kiedy z nim rozmawiałam, zrobił na mnie
bardzo dobre wrażenie. Rozpacza po stracie swojego jedynego syna. Nie sądzę,
żeby prowadził dziwne interesy. Wygląda na poczciwego i szczerego człowieka.
–
Rozmawiałaś z nim? – zapytał, otwierając usta z szoku.
–
No tak, rozmawiałam.
–
To gdzie pracujesz? Wiem, że normalny obywatel nie ma dostępu do premiera, a
tym bardziej do osobistych rozmów z nim. – Wydawał się być bardzo zaskoczony.
Na jego twarzy pojawił się dziwny grymas. Coś pomiędzy zdziwieniem a irytacją.
Hermiona
zmieszała się trochę, bo nie wiedziała co odpowiedzieć. Nie mogła mu zdradzić
czym naprawdę się zajmuje. Szukała w głowie poprawnej nazwy mugolskiego
odpowiednika zawodu aurora. Myśl
Hermiono, myśl – pospieszała świadomość. Wreszcie ją oświeciło. Westchnęła,
zwracając na siebie uwagę swojego rozmówcy, który kończył jeść sałatkę.
–
Jestem detektywem – odparła cicho.
–
Detektywem?
–
Tak. Pomagam w poszukiwaniach syna premiera.
– I
jak idzie?
Uśmiechnęła
się wymijająco. – Dzisiaj rozmawiałam z premierem i dostałam te gazety.
—Wskazała na pokaźny stos. — Kiedy się z nimi zapoznam, zacznę poszukiwania.
Skinął
głową i zapytał, uśmiechając się lekko: – A co ci podpowiada kobieca intuicja?
–
Ta sprawa nie będzie należała do najłatwiejszych ale jestem dobrej myśli. Mam
wspaniałych współpracowników i razem na pewno odnajdziemy Kena.
–
Nie boisz się? – zapytał, mrużąc oczy.
Pokręciła
głową. – Nie. Mimo, że mam tylko dwadzieścia jeden lat wiele przeżyłam i nie
miałam łatwego dzieciństwa. Jestem zahartowana i całkowicie poświęcam się
swojej pracy. Zawód detektywa jest wymagający, ale daję radę. A największą
satysfakcję odczuwam wtedy, kiedy nasze misje kończą się sukcesem.
–
Misje?
–
S-sprawy, miałam na myśli sprawy.
–
Ale powiedziałaś misje…
– No i się wkopałam – pomyślała, szukając
w głowie dobrego wyjaśnienia. – To takie nasze hasło. Hasło mojego zespołu. Nie
lubimy nazywać kolejnych zleceń sprawami. Misja brzmi bardziej tajemniczo,
prawda?
Skinął
głową i uśmiechnął się lekko.
–
Jesteś bardzo ciekawą kobietą, Hermiono – powiedział zmysłowym głosem.
Zarumieniła
się i zachichotała nerwowo. – Dziękuję.
–
Widzę, że nie często słyszysz komplementy od mężczyzn? Za każdym razem kiedy
cię chwalę, rumienisz się jak mała dziewczynka.
–
Nie lubię być w centrum uwagi – mruknęła cicho, spuszczając wzrok.
Pochylił
się w jej kierunku i ujął jej podbródek. Popatrzył prosto w jej oczy i jego
uśmiech się poszerzył. Widząc jej uciekający wzrok, powiedział: – Hermiono,
jesteś piękną i inteligentną kobietą. Zasługujesz na komplementy. Jestem
przekonany, że mężczyźni cię wielbią, ale ty tego nie zauważasz. Powinnaś
otworzyć się na świat, bo być może przegapisz tego jedynego, który błąka się
gdzieś po świecie i czeka na twój ruch. Ryzyko się opłaca, bo kto nie ryzykuje
ten…
– …
nie pije szampana – dokończyła za niego, po czym oboje wybuchli śmiechem.
Przez
chwilę mierzyli się wzrokiem. Hermiona zauważyła wesołe iskierki w jego oczach.
Zdziwiło ją, że powiedziała mu tyle o sobie. Zazwyczaj nie była taka otwarta,
ale było w nim coś, co sprawiało, że mu ufała. Odruchowo spojrzała na zegarek
na swojej lewej ręce.
–
Merlinie, już dwudziesta druga! – krzyknęła i szybko zaczęła zbierać gazety ze
stołu. – Jutro muszę być w pracy z samego rana. Muszę już iść.
David
spojrzał na nią i zachichotał. Spiorunowała go wzrokiem, co spowodowało, że
roześmiał się jeszcze bardziej. – Jesteś taka urocza – powiedział między
salwami śmiechu.
–
Nie rozumiem co cię tak bawi.
–
Ty — wskazał na nią dłonią – i to jak się zachowujesz.
Posłała
mu gniewne spojrzenie i zaczęła składać gazety na pół, mamrotając pod nosem coś
o przemądrzałych mężczyznach pozbawionych dobrych manier.
–
Pozwól, że pomogę – zaoferował, wyciągając rękę w stronę stosu, leżącego na
rogu stołu.
–
Poradzę sobie sama – syknęła.
–
Hermiono, nie zachowuj się jak mała rozkapryszona dziewczynka. Pozwól sobie
pomóc. We dwójkę szybciej się z tym uporamy.
Spojrzała
na niego kątem oka. Westchnęła i niechętnie skinęła głową. Wziął w rękę kilka
gazet i zaczął je składać. Pracowali w ciszy, co chwila zerkając w swoją
stronę. Kiedy skończyli wszystkie gazety znalazły się w torbie Hermiony.
–
Dziękuję za pomoc – odparła wymuszonym tonem.
–
Ależ nie ma za co, cała przyjemność po mojej stronie – powiedział wesoło.
Popatrzyła
na niego i uśmiechnęła się lekko, po czym wstała ze swojego krzesła. Kiedy
sięgała po płaszcz, zorientowała się, że nie ma go na krześle. Usłyszała chrząknięcie
i odwróciła się w stronę, z której dobiegał dźwięk. David stał koło niej,
trzymając jej płaszcz i po raz kolejny tego dnia, oferując jej pomoc. Pokręciła
głową i włożyła ręce w rękawy. Poczuła, jego ręce na swoich ramionach.
Wzdrygnęła się lekko. Jego oddech muskał jej ucho. Była przekonana, że na jej
policzkach pojawiły się lekkie rumieńce.
–
Jaki z ciebie dżentelmen – szepnęła, zapinając płaszcz.
–
Piękne kobiety wymagają szczególnego traktowania. – Usłyszała koło swojego
ucha.
Odwróciła
się w jego stronę i posłała mu uroczy uśmiech. Postawiła torebkę na stole i
zaczęła szukać pieniędzy. Położył rękę na jej dłoni i powiedział: – Ja zapłacę.
–
Ale…
–
Nie ma żadnego ale. Ja zapłacę – odparł, kładąc na stół pieniądze.
Westchnęła.
Nie było sensu się spierać. Zapięła torebkę, a David w międzyczasie się ubrał.
Przeszli w stronę drzwi kawiarni.
–
Dobranoc – powiedzieli do kelnerki, która stała za barem.
–
Dobranoc – odpowiedziała kobieta, uśmiechając się miło.
David
przepuścił Hermionę w drzwiach i wyszli na zewnątrz. Poczuła chłodne powietrze.
Słońce dawno zaszło i na niebie widać było błyszczący księżyc i miliony gwiazd.
Przez chwilę podziwiała niebo, uśmiechając się przy tym. Uwielbiała patrzyć na
gwiazdy. Zawsze tak robiła, kiedy była mała.
–
Piękne niebo, prawda? – usłyszała głos z prawej strony.
Skinęła
głową i spojrzała w tamtym kierunku. David stał koło niej, na jego twarzy
pojawił się uroczy uśmiech. Odwzajemniła gest i powiedziała cicho: – Dziękuję
za dzisiejsze popołudnie. To było coś… nowego.
–
Myślałem, że powiesz niezwykłego – mruknął.
Zachichotała
i pokręciła głową. – Zazwyczaj nie rozmawiam z nieznajomymi i nie wyjawiam im
tyle faktów o sobie.
–
Zawsze musi być ten pierwszy raz – szepnął, przybliżając się do niej. – Mam
nadzieję, że nie żałujesz.
–
Nie, oczywiście że nie. Było bardzo miło.
Zobaczyła
satysfakcję w jego oczach. Nie wiedziała skąd u niej taka śmiałość. Nigdy taka
nie była. David powodował, że łamała swoje zasady, ale nie krępowało jej to.
Stał
niebezpiecznie blisko. Czuła jego oddech.
–
Powinnam już iść – szepnęła.
–
Ja też – mruknął, po czym dodał: – ale nie chcę.
Przełknęła
ślinę.
–
Naprawdę muszę iść.
–
Zobaczymy się jeszcze? – zapytał cicho, patrząc w jej oczy.
–
Nie wiem…
–
Bardzo bym tego chciał. Oczarowałaś mnie.
–
Ja? Czym? – dopytywała zaskoczona.
–
Sobą – odparł krótko.
Poczuła,
że jej serce bije jak szalone. David stał bardzo blisko. Znowu przełknęła ślinę
i powiedziała: – Przeczuwam, że jeszcze się zobaczymy. Podpowiada mi to moja…
–
Kobieca intuicja? – dokończył, uśmiechając się zadziornie.
–
Dokładnie.
–
Mam nadzieję, że niedługo.
Kącik
jej ust zadrżał lekko. – Możliwe, że tak. Ale teraz muszę iść.
Skinął
głową i zbliżył się do niej. Ujął jej dłoń i ucałował lekko.
–
Dobranoc, panno Granger – szepnął, patrząc w jej oczy.
Poczuła,
że się rumieni. W duchu cieszyła się, że jest ciemno i David nie widzi jej
purpurowych policzków. Uśmiechnęła się lekko i odparła: – Dobranoc, Davidzie.
Posłał
jej swój firmowy uśmiech. Żadne nie poruszyło się nawet o milimetr. Wreszcie
Hermiona poprawiła torebkę na ramieniu i skinęła głową, po czym skierowała się
w lewo i ruszyła przed siebie. Kiedy zrobiła kilka kroków, odwróciła się w jego
stronę. Stał w tym samym miejscu i patrzył na nią. Zauważyła, że nadal się
uśmiecha. Pomachała lekko ręką. Odwzajemnił gest, po czym odwrócił się na
pięcie i ruszył w sobie wiadomym kierunku. Kiedy zniknął z pola widzenia,
rozejrzała się dookoła siebie. Na ulicy nie było nikogo, więc weszła w jedną z
bocznych ulic i aportowała się do domu.
Chwilę
później zdejmowała płaszcz w przedpokoju. Cały czas myślała o tajemniczym
brunecie, który pomimo wszystko umilił jej dzisiejsze popołudnie. Wzięła szybki
prysznic i położyła się spać. Pół godziny później leżała na łóżku z otwartymi
oczami. Nie mogła zasnąć, bo za każdym razem kiedy zamykała oczy, widziała
Davida uśmiechającego się uroczo. Próbowała odgonić myśli, ale ciągle przed jej
oczami pojawiała się jego twarz. Uśmiechnęła się, wspominając dzisiejszy pobyt
w kawiarni. Musiała przyznać, że świetnie się bawiła i z chęcią by to
powtórzyła. Owszem był denerwujący i zbyt pewny siebie, ale było w nim coś, co
ją intrygowało. Miała przeczucie, że David Monk jeszcze nie raz pojawi się w
jej życiu.
______________
Witajcie :) W ten wiosenny wieczór publikuję świeżo napisany trzeci rozdział. Jeszcze cieplutki :D Początkowo miałam problem z napisaniem go, ale wczoraj wena przyszła ze zdwojoną siłą i dzisiaj dokończyłam to dzieło. Jest bardzo długi, no ale chyba nie macie mi tego za złe? Chciałam dokładnie opisać spotkanie Hermiony z Davidem. Miałam problemy z przekazaniem emocji, ale myślę, że podołałam :)
Specjalnie dla fanów Draco Malfoya w tym rozdziale Hermiona o nim wspomniała. Iva mam nadzieję, że skaczesz z radości :D Blondyn za jakiś czas pojawi się w opowiadaniu. Już nawet mam dla niego rolę specjalną ;)
Nie wiem kiedy pojawi się czwarty rozdział. W piątek zaczynam pracę i będę miała mało wolnego czasu. Postaram się go dodać jak najszybciej się da. Teraz skupiam się na tłumaczeniu kolejnych rozdziałów Simply Irresistible (10 rozdział prawdopodobnie pojawi się w czwartek). Także oczekujcie, bo pewnie znowu pojawię się niepostrzeżenie :)
To chyba tyle. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia. Enjoy!
Ciekawy jestem kiedy nasza kochana Mionka pozna obiekt swojej miski ( tej natury prywatnej dla Kingsleya). Niech wena będzie z tobą
OdpowiedzUsuńNiedługo wszystko się okaże ;)
UsuńDziękuję za komentarz :)
Wrrr byłam zła jak Hermiona zaczęła się zachowywać jak świruska ! Ale później zrobiło się miło.
OdpowiedzUsuńDavid, ach ...
Jest taki, jakiego sobie wyobraziłam, jak pisałyśmy! Idealny ! I rzeczywiście podobny do Malfoya jeśli mowa o zachowaniu i podejściu do kobiet. Dałabym mu się poderwać :D
Brawo- gratuluję, idealnie wyszło !!!
:*
Pozdrawiam, buziaki :*
Hermiona na początku trochę spanikowała, ale w końcu pokazała się z dobrej strony ;)
UsuńChciałam żeby David miał w sobie coś z Malfoya. Wiadomo jako fanka dramione mam obsesję na jego punkcie. Mam nadzieję, że dobrze go opisałam ;)
Dziękuję i również pozdrawiam :)
Jak zwykle super ;)
OdpowiedzUsuńWiadomość ministra magii świetna, szczególnie wspomnienie o tym, że boi się nieruchomych zdjęć :D
No i David... rzeczywiście, podobny do Draco - czyli wniosek nasuwa się sam. David musi być idealny :) mam nadzieję, że będzie pojawiać się regularnie.
Intryguje mnie sprawa dziecka ministra mugoli oraz roli Draco w tym opowiadaniu, ale coś czuję, że wszystko okaże się za niedługo...
Pozdrawiam i życzę duużo weny! Johanna Malfoy
Minister jakoś nie ufa mugolskim gazetom :D
UsuńBędzie się pojawiał regularnie ;)
Niedługo wszystko się wyjaśni
Dziękuję i również pozdrawiam :)
A mi się David nie spodobał :d Taki typowy cwaniaczek, który tylko posyła uśmiechy na lewo i prawo... Nie ufam takim ludziom. Ale fajnie, że Hermiona trochę się zrelaksowała, bo za dużo pracy to niezdrowo :D Niecierpliwie czekam na Malfoya!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i duuużo wiosennej weny życzę!
Trochę jest cwaniaczkiem takie były założenia :D
UsuńHermiona trochę odpoczęła w dobrym towarzystwie ;)
Dziękuję i również pozdrawiam :)
Rozdział, tak jak obiecałaś, rzeczywiście długi i fajnie mi się go czytało :) David,podobny do Draco :) Już to lubię :) Pierwszy raz czytam taką historię i muszę stwierdzić, że czeka z niecierpliwością na nexta ! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję fajnie, że się podobało :)
UsuńPozdrawiam ;)
Ten cały David to mi się zdaje że to nasz pan piękny Draco Malfoy... Powiedz że mam rację? Proszę ;) Nie no śmieje się. Już nie mogę się doczekać wyjazdu do Francji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i Weny
MadzikM ♥
Jest do niego bardzo podobny :) Draco pojawi się za jakiś czas :D
UsuńDziękuję i również pozdrawiam :)
Merlinie jaki drugi rozdział! OMG szacun! Nie wiem czemu, ale czytając o Davidzie ciągle wyobrażałam Sb Draco, a w momencie w którym Hermiona o nim wspaniała to już wgl nie miałam wątpliwości :D Tak wiem, za dużo Dramione :P
OdpowiedzUsuńTak Sb myślę że ten cały David jest bardzo pewny Sb :P No ale cóż się dziwić :P Juz nie mogę się doczekać ich kolejnego spotkania :P oby bylo tak owocne jak to :D
Pozdrawiam serdecznie, Iva Nerda
kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com
Trochę mnie poniosło :D Chciałam żeby David był podobny do Draco. Wiecie, że mam do niego słabość ;)
UsuńOwszem jest zbyt pewny siebie, ale Hermiona go utemperuje :D niedługo znowu się spotkają ;)
Pozdrawiam :)
Ooo mam nadzieję, że ten David to jakiś czarodziej i tak naprawdę wie o Merlinie i tym wszystkim, tylko tak się maskuje, żeby było zabawniej XD (ja i te moje teorie xD) a no i że to jakaś rodzina Malfoy'a, wtedy byłoby super :D Aaaa ucieszyłaś mnie informacją, że niedługo blondyn się pojawi :) uwielbiam go :)
OdpowiedzUsuńRozdizał ogólnie nie budzi u mnie żadnych zastrzeżeń, jest świetny, wcale nie za długi, mogłabym czytać i czytać :)
A czy ten Minister nie wykorzystuje za bardzo naszej Mionki?
Pozdrawiam Cię cieplutko i życzę weny :*
Zapraszam do siebie :)
W sumie ciekawa teoria ale chyba się nie sprawdzi ;) tak tak pojawi się ale to za jakiś czas :D
UsuńFajnie, że Ci się podobało. Cóż, Minister trochę ją wykorzystuje, ale jak na razie Hermiona się nie skarży :D
Dziękuję i również pozdrawiam :)
Ten rozdział uważam jak do tej pory za najlepszy! Pojawienie się nowych postaci zrobiło u mnie w głowie mały zamęt, ale powoli to ogarniam.
OdpowiedzUsuńTo może najpierw o zielonookim kelnerze *uwielbiam zielonookie osoby*. Jestem bardzo ciekawa, czy odegra on większą rolę w opowiadaniu. Mam wrażenie, że:
a) jest zakochany w Hermionie
b) wie coś o Davidzie
c) jest powiązany ze światem magii.
Któreś z tych albo nawet wszystkie, ale póki co, mogę się wyłącznie domyślać. Jeśli chodzi o Davida to nie zaufałabym mu na miejscu Hermiony... wydaje się zbyt idealny. Mam wrażenie, że ma coś wspólnego ze sprawą zaginięcia Kena. Oprócz tego myślę sobie, że to może Draco podszywa się pod niego, ale to tylko moje kolejne głupie pomysły.
Czekam niecierpliwie na dalszą część.
Pozdrawiam! :)
Hehe możliwe że kelner jeszcze nie raz się pojawi. Jak na razie nie mam dla niego większej roli, ale podejrzewam, że odpowiedź a jest najbliższa prawdy (jest nią zauroczony) :D
UsuńDavid jest takim ideałem, który trochę zadziera nosa. Jestem przekonana, że Hermiona go utemperuje! :)
Również pozdrawiam ;)
Rozdział cudny ;) David przypomina mi Malfoya tylko, że w łagodniejszej wersji. Ta pewność siebie jest intrygująca :D Faktycznie fajnie by było gdyby okazało się, że jest czarodziejem, ale pewnie marne szanse? :)
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy i na rozwijanie się ich relacji :)
Pozdrawiam i ściskam serdecznie, Arabella
Dziękuję ;) Pewność siebie to podstawa :D Chyba marne szanse no ale zobaczymy ;)
UsuńRównież pozdrawiam :)
#MagiczneSmakołyki #DyniowePaszteciki dzięki Katalogowi—Granger
OdpowiedzUsuńHa! I znowu mamy Hermionę, która uważa, że może wciskać nos w nieswoje sprawy, tylko dlatego, że druga osoba jest jej przyjacielem. Bardzo podoba mi się to, jak zachowałaś póki co jej charakter i w każdym dotychczasowym rozdziale, pozwalasz mi poczuć tę jej przemądrzałość i wścibskość właśnie takimi małymi wzmiankami o tym. Dzięki temu, nie są one nachalne, a pokazują, że Hermiona to Hermiona i nie jest zmienna w swoim zachowaniu. Duży plus! Nawet jeżeli poprawia sama robiąc błędy i jest przekonana, że ma rację! (http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Zaczynac-od-wiec;9790.html)
Trudno mi powiedzieć coś o tym rozdziale, pierwsza część mi się zdecydowanie bardziej podoba, a dalej niestety mi się dłużyło, ale o tym za moment.
Pierwszy akapit składa się prawie w całości ze zdań pojedynczo złożonych, przez co czytając, miałam wrażenie, że czytam telegram. W sensie mógł głos w głowie czytał od razu takim tonem.
Nie pasuje mi też powiększanie gazet w środku mugolskiej kawiarni — Ministerstwo miało przepisy wobec używania magii w obecności mugoli. Plus naprawdę nikt nie zauważył dużej sterty gazet? Chociaż jedna osoba musiała widzieć — chociażby kelner, gdy przyniesie jej kawę. Widział, że ich wcześniej nie było, a wyposażenie kawiarni zna, więc wie, że pewnie nie są stąd.
Jestem na nie jeżeli chodzi o wklejanie zdjęć w trakcie powieści. Nie podoba mi się to, od tego są opisy.
Cicho wspomnę o ekspozycji (większość rozmowy w kawiarni), ale wiem, że to rozdział sprzed roku i nad nią mocno pracujesz. Damnit ciężko się komentuje teksty dawne, jeżeli widzi się postępy i obecny poziom autora :P
Co do rozmowy w kawiarni — niestety, ale mnie znudziła i przeleciałam ją tylko wzrokiem, czy czegoś ważnego nie przegapię. Wydawała mi się w większości niepotrzebna, nic nie wniosła do tekstu — miałam wrażanie, że jest właśnie zapychaczem. Wiem, że to było dawno i ćwiczysz to, zwracasz uwagę, ale no akcja wymaga konstruktywnego komentarza :)
Pozdrawiam,
Rzan.