Hermiona Granger szybkim krokiem
przemierzała korytarze Ministerstwa Magii. Na jej twarzy błąkał się uśmiech.
Miała powody do radości, ponieważ jej kolejna misja zakończyła się sukcesem.
Skinięciem głowy pozdrowiła jednego z pracowników Biura Aurorów i skręciła w
kierunku swojego gabinetu. Jej sekretarka Kate rozpromieniła się, kiedy ją
zobaczyła i szybko znalazła się przy drzwiach.
– Hermiono! Słyszałam najnowsze wieści! –
mówiła podekscytowana. – Czy to prawda?
– Jeśli chodzi ci o najnowszą misję… to
tak. Udało się!
Kate aż pisnęła z radości i spontanicznie
rzuciła jej się na szyję. Hermiona nie mogła się powstrzymać i roześmiała się
serdecznie.
– To twoja kolejna udana sprawa. Chyba
domyślasz się, co to znaczy? – Blondynka uśmiechnęła się chytrze.
– Co masz na myśli? – spytała panna
Granger trochę zdezorientowana.
– Przecież to jasne jak słońce. Mam na
myśli awans – powiedziała sekretarka, ale widząc zdziwione spojrzenie Hermiony,
dodała: – Tak, moja kochana Hermiono. Za tak wzorową pracę należy ci się
A-W-A-N-S!
Hermiona pokręciła przecząco głową. –
Przecież to moja praca! Każdy auror powinien się starać żeby jego misje były
sukcesem. Nie sądzę, że dostanę awans. Ja tylko wykonuję swoje obowiązki…
– Tak, tak ale wszyscy dobrze wiemy, że
wykonujesz je perfekcyjnie i ten awans ci się należy. – Blondynka przerwała jej
w pół zdania i dodała konspiracyjnym tonem: – Chyba nie chcesz, żeby Kingsley
nagrodził nim na przykład… Pansy Parkinson?
– Nie! Oczywiście, że nie! – krzyknęła bez
zastanowienia Hermiona, po czym spłonęła rumieńcem. Znowu dała się podejść jak
małe dziecko. Kate dobrze wiedziała, że dziewczyna nienawidzi Pansy. Dobrze, że
pracują w innych działach, bo chyba by się pozabijały. Pracownicy ministerstwa
nadal wspominają pamiętną konferencję, na której obie panie wdały się w ostrą
kłótnię. Wprawdzie nie doszło do rękoczynów, ale w powietrzu przeleciało kilka
zaklęć. Oczywiście panna Granger wyszła z tego pojedynku zwycięsko, ale od
tamtej pory unikają się jak ognia.
– Powiem ci coś w sekrecie – powiedziała
cicho blondynka.
– Co takiego?
– Ja też nie lubię Pansy Parkinson – wyszeptała,
uśmiechając się szeroko.
Hermiona spojrzała na nią i także się
uśmiechnęła, po czym przeszła w kierunku swojego gabinetu. Kiedy stanęła koło
drzwi, zapytała: – Kate, była dla mnie jakaś poczta?
– Wszystko masz na biurku. Kawy, szefowo?
– Chętnie, dziękuję. – mruknęła i weszła
do pomieszczenia.
Położyła torebkę
na krześle stojącym obok biurka i wolnym krokiem podeszła do wieszaka, by
odwiesić płaszcz. Wygładziła ubranie i poprawiła włosy. Spojrzała na parapet i pokręciła
głową z niedowierzaniem, kiedy zobaczyła zwiędłe liście kwiatów. Wyciągnęła
różdżkę z torebki i stanęła obok okna.
– Aguamenti – wyszeptała cicho i
mały strumień wody popłynął wprost do doniczki. To samo zrobiła z pozostałymi
kwiatami. Lubiła swoje rośliny i nie chciała żeby zwiędły.
Kiedy skończyła oparła się o parapet i
zamknęła oczy. Ta misja była jedną z najtrudniejszych. Wraz z innymi aurorami
miała odnaleźć rodziców Amber i Ally, które są rodziną zastępcy Kingsleya.
Mężczyzna poruszył niebo i ziemię, żeby dotrzeć do miejsca, gdzie byli
przetrzymywani. Gdy to się udało, wyznaczył najlepszych aurorów i ruszyli na
ratunek. Pannie Granger towarzyszyli Dean Thomas i Luna Lovegood. Wiele osób
dziwiło to trio, ale razem byli niepokonani. Hermiona znała tysiące zaklęć,
Dean zachwycał szybkością działania, a Luna imponowała oryginalnym
rozwiązywaniem problemów. Wszystko szło idealnie do momentu, kiedy
śmierciożercy zorientowali się, że pracownicy ministerstwa odkryli ich
kryjówkę. Dzięki dość oryginalnemu i ryzykownemu pomysłowi Luny, aurorzy
wygrali pojedynek z poplecznikami Voldemorta. Była Gryfonka nigdy nie
przypuszczała, że panna Lovegood ma zadatki na pirotechnika. Wybuch, który
spowodowała, nadal dźwięczał jej w uszach. Uśmiechnęła się lekko,
wspominając rozmarzoną minę blondynki i jej słowa „O, wybuchło”. Uwielbiała tą
dziewczynę i jej podejście do pracy. Niczym się nie przejmowała i potrafiła
wyczytać emocje z każdego z kim rozmawiała. Hermiona cieszyła się, że misja
okazała się sukcesem i dziewczynki odzyskały swoich rodziców.
Z rozmyślań wyrwało ją energiczne pukanie do drzwi.
– Proszę – odparła cicho.
W drzwiach pojawiła się Kate z filiżanką
kawy i ciasteczkami na talerzyku. Szybko postawiła wszystko na biurku i
powiedziała: – Kawa dla mojej szefowej! Dodatkowo przyniosłam ci coś na osłodę,
bo po sukcesie należy się odrobina przyjemności. A, zapomniałabym! Masz gościa
– dodała, wskazując na drzwi.
Panna Granger spojrzała w tamtym kierunku
i zobaczyła Harry’ego. Na jego twarzy błąkał się uśmiech i machał ręką na
powitanie. Dziewczyna skinęła głową i zaprosiła go do środka. Chłopak, jak na
dżentelmena przystało, przepuścił Kate w drzwiach i wszedł do pomieszczenia,
zamykając za sobą drzwi. Podszedł do przyjaciółki, ujął jej dłoń i pocałował
lekko.
– Gratuluję udanej misji, panno Granger –
powiedział oficjalnym tonem.
Hermiona popatrzyła na niego ze
zdumieniem, po czym roześmiała się serdecznie.
– Ależ dziękuję, panie Potter – odparła
równie oficjalnie.
– Cała przyjemność po mojej stronie –
dodał, uśmiechając się szeroko.
Dziewczyna pokręciła głową. Wiedziała, że
Harry ma czasem dziwne pomysły. Nie pochwalała tego, ale teraz cieszyła się, że
przyjaciel jest obok niej. Zawsze potrafił ją rozśmieszyć.
– Proszę siadaj. Napijesz się czegoś?
Kawy? Herbaty? – zapytała Hermiona, kierując się do drzwi.
Chłopak skinął głową i usiadł, po czym
odparł: – Jeśli to nie problem, proszę kawę.
– Żaden problem. – Dziewczyna machnęła
ręką, otworzyła drzwi i powiedziała do sekretarki: – Kate, przygotuj kawę dla
Harry’ego. Czarną bez mleka z dwiema kostkami cukru.
– Okay, już robię! – odparła blondynka.
Panna Granger z uśmiechem skinęła głową i
zamknęła drzwi, po czym usiadła za biurkiem.
– Jak ty mnie dobrze znasz – odparł Harry,
patrząc rozbawionym wzrokiem.
Hermiona posłała mu znaczące spojrzenie.
– Oj Harry, Harry. Znamy się tyle lat, to
normalne, że wiem, jaką pijesz kawę. Takie szczegóły po prostu się zapamiętuje.
Ty i Ron macie swoje specyficzne przyzwyczajenia. Przez taki szmat czasu na
dobre utkwiły mi w głowie.
– Serio? – zapytał zaskoczony, po czym dodał:
– No to sprawdzimy. Bez czego Ronald Weasley nie wyobraża sobie życia?
– To proste jak dwa razy dwa! Twój uroczy
przyjaciel, nie wyobraża sobie dnia bez porządnego obiadu. – odparła Hermiona,
uśmiechając się uroczo.
Harry roześmiał się i pokręcił głową z
uznaniem.
– Zgadza się, masz rację. Ostatnio
Katherine pisała, że Ron je za dwóch i zachowuje się tak, jakby był w ciąży…
– Jaka Katherine? – przerwała mu
dziewczyna.
– No… dziewczyna Rona – mruknął Potter.
– Oh – westchnęła.
Chłopak popatrzył na nią z zaskoczeniem.
Przekręcił się na krześle i oparł mocno o blat biurka.
– Nic nie wiedziałaś? – zapytał
przyjaciółki.
– Myślisz, że gdybym wiedziała, byłabym
taka zaskoczona? – odparła z ironią w głosie.
– Ale przecież Ron pisze listy do mnie, do
swoich rodziców i rodzeństwa…
– Nie dostałam od niego żadnego listu
odkąd wyjechał – wtrąciła, patrząc smutnym wzrokiem.
– Hermiono, on wyjechał dwa lata temu! –
krzyknął Harry.
– Wiem o tym. Od dwóch lat nie mam z nim
kontaktu.
Harry miał już coś powiedzieć, ale weszła
Kate z kawą. Blondynka ustawiła filiżankę przed gościem, skinęła głową i
wyszła, zamykając za sobą drzwi. Chłopak wstał z krzesła i zaczął chodzić w tą
i z powrotem, jakby się nad czymś zastanawiał. Hermiona siedziała niewzruszona
i ze smutkiem patrzyła w okno.
– Ron pisał do mnie dwa tygodnie temu –
zaczął Harry. – Opisywał jak to podoba mu się w Wenecji i jaka Katherine jest
cudowna. Są ze sobą ponad rok. Poznał ją kiedy podróżował po Europie. Katherine
pochodzi z Francji. Ron wpadł na nią, kiedy studiował mapę no i w ramach
rewanżu za zniszczoną bluzkę, zaprosił ją na kawę…
– Ugh, co za dżentelmen – wtrąciła
Hermiona. Widząc karcące spojrzenie Harry’ego, dodała: – No co? Wyobrażasz
sobie Ronalda zapraszającego kobietę na kawę? Ron, którego znam nakrzyczałby na
nią i zarzuciłby jej, że to ona go zaatakowała.
– Faktycznie, kiedyś taki był ale zmienił
się. Po wojnie zmądrzał i wydoroślał. Postanowił żyć na własny rachunek z dala
od zła magicznego świata. Molly prosiła go, żeby został w Norze, ale wydaje mi
się, że obwiniał się za śmierć Freda.
Panna Granger skinęła głową. – Nigdy się z
tym nie pogodził. Nawet jak rozmawialiśmy parę tygodni po wojnie, nadal mówił,
że to jego wina. Pokłóciliśmy się wtedy i do dziś mam do siebie oto żal. Nie
powinnam była ciągle go oceniać. Tamtego dnia widziałam go ostatni raz.
– Po waszej rozmowie długo o wszystkim
myślał i w końcu któregoś dnia zostawił na stole w kuchni długi list, w którym
napisał, że wyjeżdża daleko stąd. Artur chciał go szukać, ale George mu to odradził.
Stwierdził, że Ron sam się z nami skontaktuje. No i nie pomylił się — trzy
tygodnie później każde z nas otrzymało list.
– Wszyscy oprócz mnie… – mruknęła
dziewczyna.
– No tak. Nie mogę zrozumieć, dlaczego do
ciebie nie pisze! – krzyknął wzburzony Harry.
– Widocznie ma jakiś powód…
– Jaki? – dopytywał chłopak.
– Dobrze wiesz jaki jest, to znaczy był
Ronald. Każde słowo krytyki sprawiało, że zamykał się w sobie, a po jakimś
czasie niespodziewanie wybuchał z taką furią, jakiej nikt się nie spodziewał –
wyjaśniła spokojnie, po czym dodała: – Wtedy podczas naszej ostatniej rozmowy
oboje powiedzieliśmy za dużo i może dlatego teraz się ze mną nie kontaktuje.
– Zgaduję, że nie zdradzisz mi szczegółów?
– zapytał Harry bezradnie.
– Zgadza się. Było, minęło. Harry proszę
cię, nie mieszaj się do tego. Najważniejsze, że Ron jest szczęśliwy, a ja nie
chcę psuć jego radości. Szanuję go i bardzo chętnie poznałabym Katherine. A ty
ją znasz?
Wybraniec pokręcił przecząco głową i
usiadł na krześle przy biurku.
– Nie znam jej, ale wiem jak wygląda, bo
Ron w jednym z listów przysłał mi ich wspólne zdjęcie z wycieczki do Paryża.
Chcesz zobaczyć?
– Jasne.
Chłopak zaczął przeszukiwać kieszenie i z
jednej wyjął notes. Przy okazji wypadło z niego kilkanaście luźnych kartek, po
brzegi zapisanych koślawym pismem, którego nie sposób odczytać. Hermiona wzięła
jedną kartkę do ręki i zaczęła czytać. Z bólem serca stwierdziła, że z
Harry’ego byłby niezły detektyw, bo pisanie szyfrem nieźle mu wychodzi.
– Co to za szyfr? – zapytała przyjaciela,
który szybko zbierał kartki z biurka. Popatrzył na nią i uśmiechnął się
tajemniczo.
– To nie szyfr, tylko moje zapiski
dotyczące śmierciożerców. Kingsley poprosił mnie, żebym rozpisał wszystko
dokładnie, ale niezbyt mi to wychodzi no i stąd tyle luźnych kartek. Zauważ, że
na każdej jest to samo, ale zapisane w różny sposób.
Hermiona skinęła głową, ale nadal nie
miała pojęcia o co chodzi. Zagryzła dolną wargę i próbowała dokładnie przyjrzeć
się zapiskom na kartce. Pierwszy na liście był Lucjusz Malfoy i dane o nim i
jego rodzinie. Wymienione były dotychczasowe akcje z nim związane. Ubolewała
nad tym, że nadal nie zdołali go złapać i zesłać do Azkabanu, gdzie powinien
znaleźć się dawno temu.
– Właśnie dlatego dzisiaj do ciebie
przyszedłem. Kingsley zasugerował, żebym poradził się ciebie i może wspólnymi
siłami jakoś to wszystko ogarniemy. Sama dobrze wiesz, że śmierciożercy rosną w
siłę mimo śmierci Voldemorta. Nie wiadomo kiedy zaatakują,
ale jesteśmy pewni, że do tego dojdzie. Zresztą po ostatniej misji, możemy się
spodziewać wszystkiego.
– Myślisz, że znowu kogoś porwą? –
zapytała z przerażeniem w głosie.
– Drugi raz się na to nie odważą, ale mogą
zrobić coś podobnego. Pogróżki i szantaż oczywiście wchodzą w rachubę.
Hermiona wstała z miejsca i stanęła koło
okna. Ta praca z miesiąca na miesiąc robiła się coraz bardziej niebezpieczna.
Fakt, uwielbiała adrenalinę i ciągłe pojedynki, ale momentami chciała po prostu
odpocząć od tego wszystkiego. Odciąć się od wojny i chociaż na chwilę zapomnieć
o niebezpieczeństwie. Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko. Domyślała się, że
Harry liczy na jej pomoc. Wiedziała, że nie odpuści i będzie prosił, aż się
zgodzi. Przeanalizowała sytuację w głowie i po paru minutach wiedziała co
zrobi.
– Dobrze, zgadzam się. Pomogę ci przy tym,
ale proszę nie dziś. Jestem padnięta.
Harry rozpromienił się i na jego twarzy
pojawił się szczery szeroki uśmiech. Była pewna, że odetchnął z ulgą.
– Dziękuję. Wiedziałem, że mogę na ciebie
liczyć – powiedział radośnie, po czym dodał: – Podejdź tu, pokażę ci Katherine.
Właśnie znalazłem jej zdjęcie.
Dziewczyna szybko znalazła się obok biurka
i podał jej fotografię. Przyjrzała się jej z zainteresowaniem i aż zaniemówiła
z szoku. Katherine była… bardzo do niej podobna. Wręcz identyczna, pomijając kolor
i długość włosów. Hermiona patrząc na zdjęcie, czuła jakby spoglądała na swoje
odbicie w lustrze. Nie wiedziała co powiedzieć. To wszystko było bardzo dziwne.
– Hermiono, co się stało? – spytał Harry z
troską w głosie.
– Harry, ona wygląda jak... ja – odpowiedziała
cicho.
– O czym ty mów…
– Spójrz na to zdjęcie! – przerwała mu
wzburzonym głosem. – Przyjrzyj się dokładnie i powiedz mi z ręką na sercu, że
Katherine nie jest moim sobowtórem. Nie patrz na włosy tylko na całokształt.
Chłopak przyjrzał się zdjęciu i Hermionie.
Podrapał się nerwowo po głowie, jakby nie wiedział, jak z tego wybrnąć. Położył
zdjęcie na biurku i znowu przyjrzał się dziewczynie. Wreszcie westchnął z
rezygnacją i powiedział: – Cóż, istnieje pewne podobieństwo…
– Pewne podobieństwo?! Mam wrażenie, że
patrzymy na dwa różne zdjęcia. Katherine ma takie same oczy, rysy twarzy i
ogólnie jest do mnie BARDZO podobna! – krzyknęła Hermiona. – Znalazł sobie
drugą mnie!
– Hermiono, wszyscy wiemy, że jesteś
jedyną Hermioną Granger na tym świecie. – Harry próbował uspokoić swoją
towarzyszkę. – To musi być jedynie zbieg okoliczności.
– Jakoś w to nie wierzę – odparła panna
Granger wyraźnie zdenerwowana.
Wybraniec chciał coś powiedzieć, ale
niespodziewanie obok nich zmaterializował się ryś — patronus Kingsleya.
Zdziwieni spojrzeli na zwierzę, które ukłoniło się im i przemówiło głosem
swojego pana.
– Witaj Hermiono. Gratuluję udanej misji,
jestem pod ogromnym wrażeniem. Przekaż wyrazy uznania Deanowi i Lunie. Jeżeli
nie masz teraz nic ważnego, chciałbym żebyś przyszła do mnie do gabinetu. Nie
martw się, nic nie przeskrobałaś. Wręcz przeciwnie, mam dla ciebie ciekawą
propozycję – powiedział głos ministra, po czym dodał: – Jeżeli widziałaś gdzieś
Harry’ego, powiedz mu, że może przyjść razem z tobą, bo i tak ma mi oddać
ostatni raport. – Słysząc ostatnie zdanie, Harry złapał się za głowę i szepnął
cicho „Wiedziałem, że o czymś zapomniałem”.
Ryś jeszcze raz się ukłonił i zniknął.
Hermiona spojrzała na przyjaciela i pokręciła głową z dezaprobatą. Chłopak
uśmiechnął się jak małe dziecko przyznające się do winy i zrobił maślane oczy.
Dziewczyna na ten widok roześmiała się serdecznie, po czym otworzyła szufladę i
wyjęła z niej kilka teczek.
– Nie napisałeś tego raportu, prawda? –
zapytała, przeszukując zawartość jednej z nich.
Harry pokręcił głową i westchnął. – Miałem
tyle na głowie i po prostu wyleciało mi to z głowy.
Panna Granger uśmiechnęła się kpiąco. Jasne,
a ja siedziałam i odpoczywałam – pomyślała.
– To ten raport, o którym mówił Seamus w
tamtym tygodniu? O włamaniu do Esów i Floresów?
– Tak. Mieliśmy zrobić go razem, ale
Seamus musiał jechać do matki, bo się źle poczuła, a ja po prostu zapomniałem –
wyjaśnił, chowając twarz w dłoniach. – Kingsley mnie zabije.
Hermiona popatrzyła na niego z
politowaniem, nadal przeszukując teczkę. Wreszcie znalazła to, czego szukała.
Jakiś czas temu minister poprosił ją, żeby opisywała wszystkie misje, w jakich
brali udział aurorzy z ministerstwa. Taki sam system mieli śmierciożercy, więc
ministerstwo nie mogło być gorsze pod tym względem. Mogłoby się wydawać, że to
nie należy do jej obowiązków, ale jakimś cudem znajdowała czas na wszystko i
zawsze wywiązywała się ze swojej pracy wzorowo. Wyjęła z teczki swoje zapiski i
podała je przyjacielowi.
– Znaj moje dobre serce. Tu masz wszystko
opisane, wystarczy przepisać – powiedziała, uśmiechając się szeroko.
Chłopak popatrzył na kartkę jak
zaczarowany, a potem na Hermionę. Jego mina była bezcenna. Po chwili również
się uśmiechnął i powiedział: – Dziękuję. Co ja bym bez ciebie zrobił?
– Wyleciał z pracy, oczywiście – odparła
rozbawionym tonem. Podała mu czystą kartkę i pióro. – Masz, przepisz to, bo
musimy iść do Kingsleya.
Harry z entuzjazmem wziął się do pracy, a
Hermiona wstała z fotela i stanęła obok okna. Zastanawiała się jaką propozycję
ma dla niej minister. Czyżby Kate miała rację i dostanie awans? Pokręciła
głową. Nie, podejrzewała, że chodzi o coś innego. Pewnie jakieś nowe zadanie,
albo coś podobnego. Wiedziała, że Kingsley bardzo ceni jej pracę i darzy
ogromnym zaufaniem. Momentami miała dość obarczania jej tyloma obowiązkami, ale
nie skarżyła się. Nie pozwalała jej na to gryfońska duma. W końcu Gryfon zawsze
pozostanie Gryfonem.
Westchnęła cicho i odwróciła się w stronę
przyjaciela, który zawzięcie przepisywał jej notatki. W tym momencie poczuła
się, jakby była w Hogwarcie, a Harry bezczelnie przepisuje jej esej. Chociaż
nie, to Ron przepisywał bez zastanowienia. Wybraniec zawsze się pytał, czy może
„zerknąć” na jej pracę i poprawić swoje błędy. Wtedy na to pozwalała, teraz nie
powinna tego robić. W końcu dorosłość do czegoś zobowiązuje. Trzeba zachowywać
się stosownie do wieku, a nie mówić, że zapomniało się wykonać powierzone
zadanie. Postanowiła, że porozmawia z nim szczerze i jeśli będzie trzeba pokaże
jak radzić sobie z masą obowiązków. Swoją drogą te raporty dotyczące
śmierciożerców i misji z nimi związanych to niezły pomysł. Będą mogli porządnie
rozpracować każdego z nich i wymyślić racjonalny plan działania.
Spojrzała na zegar wiszący na ścianie.
Dochodziła druga. Miała mało czasu na rozmowę z Kingsleyem. Nagle Harry wstał z
krzesła i popatrzył na dziewczynę z szerokim uśmiechem na twarzy.
– Hermiono, jeszcze raz ci dziękuję.
Uratowałaś mi życie – powiedział radośnie, po czym dodał: – Domyślasz się, po co
Kingsley cię wezwał?
– Szczerze? Nie mam pojęcia o co może
chodzić. Kate mówiła coś o awansie, ale wątpię, że go dostanę. To pewnie jakieś
nowe zadanie.
– Awans? – spytał zaskoczony. – Już dawno
ci się należał! Jesteś najlepszym pracownikiem i wszyscy cię chwalą. Prędzej
czy później go dostaniesz.
Hermiona pokręciła głową z dezaprobatą. –
Na pewno nie teraz. Może za jakiś czas.
– Nie bądź taka skromna – odparł, kładąc
jej rękę na ramieniu. – Więcej wiary we własne siły, panno Granger – dodał,
uśmiechając się zadziornie.
Dziewczyna spojrzała na przyjaciela i
odwzajemniła uśmiech.
– Chodźmy już, panie Potter, bo nie
zdążymy porozmawiać z ministrem – odparła poważnym tonem. – Chyba, że chce pan
dostać naganę od szefa.
Chłopak szybko znalazł się przy biurku i
wziął z niego niedawno przepisany raport. Otworzył drzwi do gabinetu Hermiony i
przepuścił ją w drzwiach. Panna Granger uśmiechnęła się do niego i szybkim
krokiem wyszła z biura, a on krok w krok za nią. Pracownicy ministerstwa
obserwowali ich wędrówkę z niemałym zaskoczeniem na twarzach. Hermiona pożałowała,
że nie ma w gabinecie kominka z siecią Fiuu. Może wtedy zachowałaby chociaż
odrobinę prywatności i nie musiałaby spacerować przez całe ministerstwo żeby
dotrzeć do gabinetu ministra.
Kilka minut później powitała
ich uśmiechnięta sekretarka Amanda, która od razu powiadomiła szefa o ich
przybyciu. Mężczyzna stanął w drzwiach i uśmiechnął się serdecznie. Gestem ręki
zaprosił ich do gabinetu i poprosił sekretarkę o trzy herbaty.
– Proszę, siadajcie – powiedział Kingsley,
wskazując krzesła przy biurku.
Skinęli głowami i usiedli. Harry od razu
położył na biurku raport z misji. – Panie ministrze, oto raport z ostatniej
akcji. Przepraszam, że tyle to trwało, ale Seamus musiał wyjechać, a ja miałem
masę obowiązków i dopiero dzisiaj go napisałem – wyjaśnił, nerwowo pocierając
kciukiem o kciuk.
Mężczyzna pokręcił głową z dezaprobatą i
zaczął czytać raport. Z każdym słowem wyglądał na coraz bardziej
zainteresowanego, albo zszokowanego. Hermiona nie mogła się zdecydować, którą
opcję woli. Dla niej najważniejsze było to, że raport dostarczono. Przysięgła
sobie, że weźmie się za Harry’ego i poważnie z nim porozmawia. Minister
wyprostował się na krześle i popatrzył na swoich gości.
– Dobrze Harry, akceptuję ten raport –
powiedział spokojnie. Harry odetchnął z ulgą i uśmiechnął się nieznacznie.
Kingsley znowu pokręcił głową i dodał: – Ale na przyszłość spróbuj lepiej
organizować sobie czas. Bierz przykład z Hermiony. Nigdy się nie spóźnia, a
jej raporty często trafiają do mnie przed terminem.
Dziewczyna spłonęła rumieńcem i odwróciła
wzrok. Harry skinął głową i mruknął: – Wiem, panie ministrze. To się więcej nie
powtórzy.
– Mam taką nadzieję. Hermiono – zwrócił
się do dziewczyny – proszę cię, weź się za niego. Wiem, że potrafisz przemówić
mu do rozumu.
Panna Granger spojrzała na przyjaciela, a
potem na Kingsleya i uśmiechnęła się lekko.
– Zrobię to z rozkoszą – powiedziała
zadziornym tonem.
Harry jęknął. – Mam się bać?
– Nie, spokojnie – uspokoiła go. – Nic
złego ci się nie stanie.
Minister roześmiał się serdecznie, widząc
minę chłopaka. Oboje spojrzeli na niego zaskoczeni, po czym cała trójka śmiała
się w najlepsze. Nagle do gabinetu weszła Amanda z herbatą i ciasteczkami.
Kiedy wyszła, Hermiona spojrzała na Kingsleya wyczekująco. Mężczyzna zastanowił
się chwilę i wyprostował się na fotelu.
– Hermiono, wezwałem cię do mojego
gabinetu, ponieważ mam dla ciebie pewną propozycję, a raczej prośbę. Oczywiście
zawodową. Jestem przekonany, że spiszesz się znakomicie, a nie ukrywam,
potrzebuję zaufanej osoby. Sprawa jest dość delikatna i nie chciałbym żeby
ujrzała światło dzienne dopóki nie będzie to konieczne.
Dziewczyna przyglądała mu się z
zaskoczeniem. Zerknęła na Harry’ego, który był tak samo zdziwiony jak ona.
Mężczyzna podrapał się po brodzie, po czym wstał z fotela i zaczął przechadzać
się po pomieszczeniu.
– Może zacznę od początku, tak będzie
najłatwiej zrozumieć całą sytuację. Niewiele osób w ministerstwie wie, że mam
rodzeństwo. Moja siostra Anna parę lat temu wyjechała do Francji. Tam poznała
swojego męża Lucasa. On pracuje jako sekretarz Ministra Magii, a ona jest
magomedykiem. Oboje świetnie sobie radzą. Dziewiętnaście lat temu urodziła się
ich córka, Olivia. Już od małego była żywym dzieckiem i bardzo rozrabiała, ale
mimo to żyli szczęśliwie i cieszyli się życiem. W wieku dziesięciu lat
dziewczynka została przyjęta do Akademii Magii Beauxbatons. Przyznam szczerze,
że obawiałem się tego, ponieważ Olivia nie jest osobą skorą do kompromisów i
nienawidzi reguł. Dostałem wiele listów od Madame Maxime, w których opisywała
zachowanie mojej siostrzenicy i wręcz błagała, żebym ją stamtąd zabrał.
Momentami zastanawiałem się, skąd u Olivii takie skłonności do rozrabiania.
Anna to spokojna i ugodowa kobieta, a Lucas jest ułożonym mężczyzną z zasadami.
Wiele razy rozmawiałem z siostrą o przeniesieniu dziewczyny do Hogwartu, ale
Anna nie chciała o tym słyszeć. Wolała mieć oko na swój skarb, jak miała
w zwyczaju nazywać tego małego diabła. Minęło siedem lat i Olivia skończyła
szkołę z zadowalającymi wynikami. Pomimo swojego wrednego charakteru, to bardzo
zdolna osóbka. Parę tygodni temu otrzymałem list od mojej siostrzenicy, która
poinformowała mnie, że chce studiować pianistykę na Royal Academy of Music w
Londynie. Faktycznie, od małego była uzdolniona muzycznie, więc ten pomysł
wydawał się racjonalny, zważywszy na to, że nie interesowała ją praca w Ministerstwie, ani
jako magomedyk. Całą trójką przyjechali do mnie w lipcu i Olivia zapisała się
do akademii. Obiecałem jej rodzicom, że się nią zaopiekuję, ale nie jestem
pewien, czy poskromię jej temperament.
– Panie ministrze, nie chcę być
nieuprzejma, ale co ja mam wspólnego z tą sprawą? – zapytała cicho Hermiona.
Kingsley uśmiechnął się serdecznie i
kontynuował: – Właśnie do tego zmierzam. Dwa lata temu po upadku Voldemorta
otrzymaliśmy ogromne wsparcie od Ministerstwa Magii we Francji. Dodatkowi
aurorzy bardzo nam pomogli w poszukiwaniach śmierciożerców. Myśleliśmy, że
zagrożenie minęło, ale dwa tygodnie temu Lucas dostał list z pogróżkami.
Domyślamy się, że od Lucjusza Malfoya i jego świty. Nie wiem skąd, ale
śmierciożercy dowiedzieli się, że Olivia rozpoczyna studia w Londynie.
Zagrozili, że jeśli Lucas nie wyjawi im planów ministra dotyczących metod
wyłapywania ich, dziewczynie coś się stanie. Dobrze wiecie, że Lucjusz jest
nieobliczalnym człowiekiem i stać go na wszystko co najgorsze. Olivia jest w
strasznym niebezpieczeństwie i szukam osoby, która mogłaby ją strzec. Ta osoba
powinna być zwinna, szybka, umieć logicznie myśleć i przede wszystkim potrafić
zapanować nad niesforną osóbką. Hermiono – zwrócił się do dziewczyny, która
spojrzała na niego wyczekująco – chciałbym żebyś pilnowała Olivii.
Panna Granger otworzyła szeroko oczy ze
zdumienia. Takiej propozycji się nie spodziewała. Przecież to niedorzeczne! Ona
jest aurorem, a nie ochroniarzem!
– Z całym szacunkiem, ale ten pomysł jest…
– zaczęła cicho.
– Całkowicie bez sensu! – Przerwał jej
Harry, po czym dodał: – Panie ministrze, chce pan narażać Hermionę na
niebezpieczeństwo?! Podaje pan ją śmierciożercom jak na talerzu!
– Harry! – krzyknęła na przyjaciela. –
Opanuj się, rozmawiasz z ministrem.
Kingsley westchnął przeciągle i pokręcił
głową.
– Harry, spokojnie. Nie oto mi chodziło –
odparł spokojnie.
– A o co? – burknął Wybraniec.
– Chodziło mi oto, żeby Hermiona razem z
Olivią chodziła na zajęcia do akademii. Ona ma skłonność do wpadania w kłopoty
i rozmów z obcymi ludźmi. Obawiamy się, że śmierciożercy mogą ją obserwować i
przypadkiem do niej zagadać. Dodam, że Olivia jest niezłą gadułą, więc może
powiedzieć o wiele za dużo. Oczywiście pracownicy ministerstwa będą mieć was
cały czas na oku i w razie ataku zareagują na czas.
– Czyli chodzi tylko o pilnowanie jej,
tak? – zapytała dziewczyna.
– Tak, chodzi o pilnowanie jej, żeby nie
wpadła w kłopoty.
Hermiona popatrzyła na Kingsleya, a potem
na Harry’ego, który nie wyglądał na zachwyconego propozycją szefa. Zamyśliła
się chwilę, bo nie wiedziała co robić. Pilnowanie młodej studentki nie wydawało
się zbyt trudnym zajęciem, a przy tym miałaby kontakt z muzyką, którą tak
kocha. Westchnęła cicho. Mężczyźni spojrzeli na nią wyczekująco. Odchrząknęła.
– Dobrze, zgadzam się – odparła cicho.
Kingsley uśmiechnął się serdecznie i
skinął głową. – Dziękuję, Hermiono. Jestem twoim dłużnikiem. Jeśli jest coś, co
mógłbym dla ciebie zrobić…
– Co ma pan na myśli? – zapytała
zaskoczona.
– Proś o co chcesz. Spełnię każdą twoją
prośbę – powiedział radośnie.
Hermiona zamyśliła się chwilę. W jej
głowie było tylko jedno słowo: rodzice. Mogłaby poprosić o pomoc w szukaniu
ich. Razem z Harrym rozpoczęli poszukiwania, ale bez rezultatu. Minister ma
większe możliwości i być może uda mu się ich odnaleźć.
– Chciałabym, aby ministerstwo pomogło mi
w szukaniu moich rodziców.
Minister popatrzył na dziewczynę z
zaskoczeniem i zapytał: – Szukanie rodziców? Zaginęli? Dlaczego wcześniej nie
mówiłaś?
– Nie zaginęli. Przed wyprawą z Harrym i
Ronem na poszukiwania horkruksów zmodyfikowałam pamięć moim rodzicom. Chciałam
ich chronić przed Voldemortem i śmierciożercami, bo obawiałam się, że mogą ich
prześladować. Teraz nazywają się Wendell i Monika Wilkinsonowie i mieszkają w
Australii. Nie pamiętają, że mają córkę… – wyjaśniła spokojnie, po czym dodała:
– Po wojnie razem z Harrym szukaliśmy ich, ale bez rezultatu. Pomyślałam, że
może ministerstwo ma większe wpływy…
– Oczywiście, zajmiemy się tą
sprawą. Obiecuję ci, że poruszę niebo i ziemię, żeby znaleźć twoich rodziców.
Panna Granger uśmiechnęła się serdecznie.
– Dziękuję bardzo, panie ministrze.
– To ja dziękuję, że pomożesz mi z Olivią.
Pewnie chciałabyś ją poznać?
– Tak, oczywiście.
– Dobrze, poinformuję cię o dacie i
godzinie, bo nie wiem kiedy moja siostrzenica będzie mogła zjawić się w
Londynie.
– Rozumiem. W takim razie będę czekać na
wiadomość.
Kingsley uśmiechnął się radośnie. Hermiona
popatrzyła na Harry’ego, który zaczął zbierać się do wyjścia. Chłopak podszedł
do ministra i uścisnął mu rękę. Dziewczyna zrobiła to samo.
– Dziękujemy za herbatę – powiedziała
miło.
– To ja dziękuję, że się zgodziłaś. Do
widzenia.
– Do widzenia – odparła, po czym wyszła z
gabinetu, a Harry krok w krok za nią. Pożegnali się z sekretarką i wyszli na
korytarz.
Szli w milczeniu, ale po chwili Harry
przemówił: – Nie podoba mi się to. Nie podoba mi się pomysł Kingsleya.
Panna Granger westchnęła cicho i
powiedziała: – Wiem Harry, to dość ryzykowne. Ale trzeba pomóc tej dziewczynie.
– Jeżeli jest taka, jak opisał ją
Kingsley, to już ci współczuję.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego.
– Dałam sobie radę z Malfoyem, więc z nią
też sobie poradzę.
– Wiem, po prostu się o ciebie martwię.
Położyła mu rękę na ramieniu i spojrzała
prosto w oczy. – Poradzę sobie, ale dziękuję za troskę. Poza tym uwielbiam
adrenalinę, a w tej misji na pewno jej nie zabraknie.
– O tak, nie wątpię. To będzie misja pełna
wrażeń – odparł ironicznie.
Doszli do Biura Aurorów. Hermiona skręciła
do swojego biura, aby się ubrać do wyjścia. Założyła płaszcz i wzięła torebkę
do ręki, po czym aportowała się do domu.
__________
Witajcie :) Rozdział miał być wstawiony jutro, ale nie mogłam się powstrzymać, bo tak strasznie mi się podoba, że chciałam się nim z Wami podzielić jak najszybciej. Jak wrażenia? Co sądzicie o fabule? Mam nadzieję, że chociaż trochę Was zaciekawiłam ;) Nie ukrywam, że Wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna, ponieważ to moje pierwsze autorskie opowiadanie. Tłumaczenia idą mi o wiele szybciej, więc dodaję je częściej, a jeśli chodzi o Muzyczną misję rozdziały powinny pojawiać się co dwa tygodnie. Wszystko zależy od ilości wolnego czasu i oczywiście mojej wyobraźni, która ostatnio bardzo pracuje i potrzebuje chwili wytchnienia :)
Dziękuję za miłe komentarze pod zapowiedzią i tyle wyświetleń ;) To oczywiście bardzo miłe :) To chyba tyle. Komentujcie, oceniajcie. Enjoy!
Rozdział świetne. Wzmianka o Lunie, rozbawiła mnie do łez.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :)
Dziękuję :) miło, że się podobało :D
UsuńRównież pozdrawiam :)
Dobrze wiesz, że uwielbiam, a wręcz kocham twoje tłumaczenia. Dlatego autorskie opowiadanie od razu przypadło mi do gustu.
OdpowiedzUsuńFabuła jest bardzo ciekawa, tak samo jak zachowania Harrego i Hermiony moim zdaniem bardzo kanoniczne. Jedynie zdziwił mnie Ron i jego nowa dziewczyna - bardzo podobna do Hermiony. Mam wrażenie, że są ze sobą jakoś połączone, ale może to tylko złudzenie? Nie wiem na pewno się okaże :)
Życzę dużo weny i jak najlepszych rozdziałów co dla ciebie nie jest żadnym wyzwaniem :)
Pozdrawiam
Arabella
Dziękuję cieszę się, że się spodobało :) Jeśli chodzi o Rona to niedługo się wszystko wyjaśni. Mam już pewien plan jeśli chodzi o niego i jego dziewczynę ;)
UsuńDziękuję i również pozdrawiam :)
A więc tak. Twoje pierwsze autorskie opowiadanie zapowiada się ciekawie :) Mam nadzieję, że rodzice Hermiony się odnajdą i sprawisz, że jakimś cudem sobie przypomną :) Coś mi się wydaję, że tak opieka nad studentką nie będzie łatwa :) Zostaje mi tylko czekać na rozdział drugi :) Życzę Ci dłuuuuużo weny :)
OdpowiedzUsuńWiesz dobrze, że lubię szczęśliwe zakończenia :) jeśli chodzi o rodziców Hermiony to chciałabym żeby się odnaleźli ;) Zobaczymy jak będzie :)
UsuńDziękuję i pozdrawiam :)
I chyba za to lubię Cię najbardziej :) Szczęśliwe zakończenia :)
UsuńDla czytelników wszystko :)
UsuńLubię takiego Harrego! Od tego zacznę :D Postacie są kanoniczne, mimo, że całość ma dużo wątków dodanych przez Ciebie :) Ron chyba jest zdesperowany, bo musiał znaleźć sobie drugą Hermione... Oby Harry mu ją odbił! Czekam na kolejny rozdział! A no i tym razem mogę Ci życzyć weny, także dużo pomysłów i czasu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Nilkrokusy
http://zapach-po-tobie.blogspot.com
http://dzikie-pochlebstwa.blogspot.com
Chciałam żeby było trochę kanonicznie, ale większość to moja inwencja twórcza :D Ron to Ron czasem po prostu tak ma :D
UsuńDziękuję i również pozdrawiam :)
Super! <3 Jestem tak pozytywnie zaskoczenia! To jest o niebo lepsze, niż tłumaczenia :) Już dawno temu powinnać była zabrać się za swoje autorskie opowiadanie! Widać, że w głowie siedzi Ci tyle pomysłów :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak Hermionie pójdzie "pilnowanie" tej Olivii. Swoją drogą, to musi być ciekawa osóbka, nie mogę się doczekać aż się pojawi. Dobrze, że nie ma Rona, bo on częściej przeszkadza niż pomaga XD
Czekam niecierpliwie na następny i życzę ogromnie dużo pomysłów i weny! <3
Dziękuję :) super, że się spodobało. Przyznam szczerze, że od dawna miałam to w planach, ale nie było pomysłu.
UsuńOlivia wiele namiesza w życiu spokojnej panny Granger :D Ron się pojawi, ale jeszcze do tego daleko :)
Dziękuję i pozdrawiam ;)
Rozdział wspaniały. Zdecydowanie mnie zaintrygowałaś, ale także rozśmieszyłaś. Luna jako pirotechnik....nie spodziewałam się, a Ron znalazł sobie drugą Hermione,zaciekawiło mnie to.Czekam na kolejny rozdział,mam nadzieję ze będzie równie długi jak ten. Uwielbiam dłuuugie rozdziały.
OdpowiedzUsuńŻycze weny,pozdrawiam
Mila
Miło, że się podobało :) Miało być ciekawie i momentami zabawnie ;) Związek Rona z drugą Hermioną to taki element zaskoczenia :D
UsuńPostaram się żeby rozdziały były długie :)
Również pozdrawiam ;)
I udało Ci się to świetnie! było i zabawnie i ciekawie! :)
UsuńMila
Cieszę się :)
UsuńTo jeden z ciekawszych pierwszych rozdziałów (i najdłuższych ;P), jakie koedykolwiek czytałam.
OdpowiedzUsuńNiby kanon, a jednak tyle zmian. Dlaczego śmierciożercy wciąż są na wolności? Jaki mają plan?
I, do cholery jasnej, co to za podróbka Hermiony u boku Rona? Ten wątek zaciekawił mnie chyba najbardziej, mimo że Lily Collins w roli Olivii zapowiada się intrygująco. Zaraz po tym, jak zobaczyłam, że właśnie tę aktorkę wybrałaś na Olivię, pomyślałam, że świetnie pasuje do opisu, który był w tym rozdziale.
Muszę przyznać, że jako niepoprawna romantyczka nie mogę doczekać się nauczyciela z akademii muzycznej ;)
Gorąco pozdrawiam i życzę weny! Johanna Malfoy
Fajnie, że się podobał :) Rozdziały będą długie, przynajmniej mam taki zamiar :D
UsuńMoja wyobraźnia troszkę poszalała. Śmierciożercy nie dali się złapać no i trwa łapanka ale czy się uda dowiecie się z kolejnych rozdziałów. Dziewczyna Rona to wątek, który za jakiś czas rozwinę. Uwielbiam Lily i idealnie pasowała mi do opisu :)
Nauczyciel oczywiście niedługo się pojawi :)
Dziękuję i również pozdrawiam ;)
W końcu jestem i ja :D
OdpowiedzUsuńPierwszy rozdział jest świetny- jak przypuszczałam :)
Po pierwsze podoba mi się z jaką lekkością opisałaś karierę, pracę Hermiony. Mi nigdy nie chciało to wyjść- może dlatego nie jestem w stanie napisać dobrego Dramione ?
Poza tym fakt, że dziewczyna Ronalda jest podobna do Hermiony nie dziwi mnie zbytnio. Myśle, że chociaz ich drogi sie rozeszły to oboje nadal się kochają. Tylko proszę, nie rób z nich pary ! Nie lubię Rona i Hermiony razem ...
Ciesze się, że Ministerstwo zajmie się poszukiwaniem rodziców Hermiony- zawsze mnie ciekawił ten wątek. Nie mogę się doczekać aż Hermiona pozna Olivie :) No więc czekam na więcej.
Buziaki ;*
Ja Hermionę widzę jako perfekcjonistkę zwłaszcza w pracy :) Mam nadzieję, że nie wyjdzie z tego jakaś wyidealizowana Hermiona. Spokojnie na pewno ich nie połączę. Choćby dlatego, że też nie trawię tej pary ;)
UsuńMinisterstwo ma większe znajomości więc pewnie poszukiwania będą owocne :)
Dziękuję i pozdrawiam :)
No i się doczekałam! Świetnie piszesz! Ale ja, przyzwyczajona do Dramione w Twoim wykonaniu aż czekałam na pojawienie się wzmianki o blondynie :P Ciągle nie mogę się przyzwyczaić że tym razem Herm bd wzdychać do nauczyciela (swoja drogą bardzo przystojnego) :P
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak rozwinie się akcja :D
Pozdrawiam serdecznie, Iva Nerda
kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Ci się podoba :D
UsuńUwaga mały spojler blondyn pojawi się w tym opowiadaniu *.*
Ja też jestem ciekawa jakie pomysły podsunie mi wyobraźnia
Również pozdrawiam :)
Świetny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńDługi, ciekawy, wprowadzający a nie nudny.
Czego chcieć więcej?
Hermiony i Harry są bardzo kanoniczni, jednak historia nie i o to chodzi ;). Zostaję stałą czytelniczką!
Pozdrawiam i życzę weny,
Alice Lovegood
Dziękuję fajnie, że się podobało :)
UsuńChciałam Was zaciekawić i chyba się udało :D
Dziękuję i również pozdrawiam :)
Hermiona jako zakamuflowana niańka niesfornej małolaty. Oryginalne, czekam na wiecej. Niech wena będzie z tobą
OdpowiedzUsuńDziękuję ;) Miło, że się podoba :)
UsuńCudowny rozdział. Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczy się akcja. Ron ma dziewczynę podobną do Hermiony. Wydaje mi się, że on nadal coś czuje do Hermiony.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
Miło mi, że Ci się spodobało :) Wątek Rona i jego dziewczyny oczywiście będzie rozwinięty :)
UsuńDziękuję i również pozdrawiam ;)
Nareszcie się zabrałam za komentarz i doczytanie. Wybacz, napisałam, że przeczytam go wcześniej, ale sama miałam zastój twórczy i musiałam się maksymalnie skupić na sobie. :)
OdpowiedzUsuńJestem naprawdę mile zaskoczona, wiedziałam, że tak będzie! Nawet wzięłam karteczkę i zrobiłam skrót myślowy, co powinnam poruszyć w komentarzu. Jest tego trochę, więc się przygotuj!
Zacznę od zalet, bo jest ich o wiele więcej. Fabuła. Mójpanieokurde, fabuła! Fabuła trzyma się w ryzach. Co do pomysłu z akademią... jest oryginalnie. I Hermiona jako auror. Brakuje mi w tym momencie elokwencji, lecz to nie ma znaczenia; bardzo się cieszę, że poruszyłaś temat ,,po wojnie", bo czytanie (i pisanie) o Hogwarcie powoli mnie nudzi (oby to minęło).
Jestem także bardzo zadowolona z kreacji bohaterów, Hermiona chyba bardziej hermionowata nie może być. Albo jak opisywałaś Lunę... Harry jest z lekka specyficzny, ale to bardzo - cichociemna - dziwna postać. No i oczywiście Kingsley, który budzi respekt nawet we mnie.
Hermiona z nutą ironią mnie zawsze sobie owija wokół palca...
Na samym początku dialogów była nieprzekonana. Rozmowa Kate i Hermiony była wyidealizowania, za dużo uśmiechu, słodyczy. Może to mój gust, bo lubię surowe podejście do sprawy (chociaż z lekką skłonnością do melodramatu), ale to mi się rzuciło w oczy.
Ale później! Dialogi z Harrym nabrały bardzo przyjemnego tonu, rozkręciłaś się na dobre... a może stopniowałaś napięcie? Całkiem możliwe, coraz milej się czytało.
Będzie wątek Lucjusza, jestem bezapelacyjnie za. :-)
I ten dziwny wątek z Ronem, jak to zapomniał o Hermionie? Znaczy, nie zapomniał, tylko ona go nie chciała, a znalazł sobie drugą taką o identycznym wyglądzie. Ach, ten Ron. Pewnie w swoim czasie ujawnisz nam przebieg tej rozmowy, jak i samą postać Rona, prawda? Mam nadzieję. Chociaż, czy to przypadek, że Olivia (?) i dziewczyna Rona są z tego samego kraju? Może nie, ciekawie byłoby, gdyby ich drogi spotkały się w nieoczekiwanym momencie.
Tylko dziwi mnie, że Harry i Hermiona nie rozmawiali o listach od Rona przez dwa lata. Harry był bardzo zaskoczony, nie wiem, to był jakiś bolesny temat? Nałożono na niego tabu? Nie mam pojęcia, może coś przegapiłam, ale to drobiazg.
I przepisywanie pracy domowej! Wspomnienia z kanonu wróciły. Jakąś magię tu tworzysz. :)
Dzisiaj albo w inny dzień przeczytam Twój następny rozdział! Ciekawi mnie, co będzie dalej. Ale na razie idę pisać swój rozdział, bo dodałaś mi weny. Do następnego! :)
Wiele weny. xx
Kiedy zobaczyłam taki długi komentarz, aż musiałam przetrzeć oczy bo myślałam, że mam zwidy :D
UsuńChciałam opisać Hermionę w dorosłym życiu, bo w czasach szkolnych jest wiele opowiadań, które są do siebie bardzo podobne. Harry to bardzo specyficzna postać. Zawsze wydawał mi się podejrzany :P Lunę trochę podkręciłam, bo przez Rowling była pominięta, a moja Luna będzie bardziej odważna ;)
Kate jest taka trochę idealna, no ale nie wszyscy bohaterowie muszą być hmm normalni. Czasem jakiś freak podkręca atmosferę :D Cieszę się, że podobała Ci się rozmowa z Harrym ;) Tak tak chciałam Was zachęcić do czytania niedobra ja :D
Ron nie jest moim ulubionym bohaterem, no ale musiałam wpleść jego wątek do opowiadania, bo pewna rozmowa była kluczowa dla przyjaźni Rona, Hermiony i Harry'ego. Za jakiś czas wszystko się wyjaśni :)
Przepisywanie prac domowych było ich codziennością, więc oczywiście musiało się pojawić :D
Dziękuję za tak wyczerpujący komentarz. Powodzenia w pisaniu ;)
Pozdrawiam :)
Cześć :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle spóźniona, ale chyba nigdy nie jestem na czas. Pierwszą część tego opowiadania przeczytałam już dawno, jednak nie napisałam komentarza, bo byłam na telefonie. Potem umknęło mi i... och, dobra, nie tłumaczę się.
Bardzo mi się podoba pomysł, kojarzy mi się z jakimś filmem, którego tytułu niestety nie pamiętam (policjant zajmował się chyba dwunastoletnią córką kogoś ważnego, odwoził ją do szkoły, na zawody pływackie...). Nigdy wcześniej nie spotkałam się z opowiadaniem, w którym Hermiona jest kimś w stylu ochroniarza, ale bardzo mi się to podoba.
Kiedy Harry odpisywał raport od Hermiony, to zapachniało latami ich nauki w Hogwarcie, kiedy to panna Granger robiła pracę domową za swych kumpli :D. Bardzo mi się to spodobało. Lubię Rona, dlatego nie podoba mi się to, że po prostu zapomniał o Hermionie, ale to moje odczucia ;).
Bardzo mi się podoba, postaram przeczytać nowsze części jak najszybciej.
Pozdrawiam i życzę weny.
Mnie natchnął film So undercover :D a Hermiona w roli ochroniarza to coś nowego ;)
UsuńHarry zawsze będzie sobą i będzie przepisywał taka natura człowieka :D
Dziękuję i również pozdrawiam :)
Luna najlepsza. O, wybuchło.
OdpowiedzUsuńHarry nic się nie zmienił.
– Dziękuję. Co ja bym bez ciebie zrobił?
– Wyleciał z pracy, oczywiście.
To jak wtedy, gdy Hermiona dawała mu przepisać notatki czy pracę domową xD
Kate jest ciekawą postacią, ma wyrazisty charakter, lubię ją :)
Czy to, że Katherine jest podobna do Hermiony, ma jakieś głębsze znaczenie? Jestem ciekawa :)
Blagam, nie rób z Rona skończonego dupka. Może opuścić Hermionę, ale mam nadzieję, że nie zmieni się kompletnie.
Mam nadzieję, że Ministerstwu uda się odnaleźć rodziców Hermiony.
Lecę czytać dalej, bo jestem ciekawa, co się stanie na misji :)
Ciekawy pomysł!
Moja Luna jest bardziej odważna od tej u Rowling ;)
UsuńTak, Harry chyba pod tym względem nic się nie zmienił :D
Kate jest takim indywiduum ma w sobie trochę szaleństwa ;)
Jeśli chodzi o Katherine to oczywiście jej podobieństwo do Hermiony ma wielkie znaczenie ale to wyjaśni się dopiero za kilka rozdziałów :) Spokojnie Ron nie będzie skończonym dupkiem, aż tak złą osobą nie jestem :D
Dziękuję za tak miłe słowa i pozdrawiam :)
Pierwszy rozdział intrygujący. Jak znajdę więcej czasu, to z przyjemnością przeczytam kolejne :)
OdpowiedzUsuńRon to taka trochę czarna owca :P Ciekawe, czy później odegra większą rolę. No i Luna - ten fragment mnie strasznie rozbawił :D
Bardzo lekko się czytało ten rozdział, mimo że do najkrótszych nie należy. Masz fajny styl i nie przytłaczasz zbyt długimi i szczegółowymi opisami, po których ma się ochotę zamknąć stronę ;) Wszystko jest takie płynne i dopracowane.
Powodzenia w dalszym pisaniu :)
Pozdrawiam :)
Miło, że jesteś :) Cóż, niezbyt lubię Rona i dlatego jest tutaj tak z tyłu. Ale za jakiś czas się pojawi. Luna będzie jeszcze nie raz was rozśmieszać :D
UsuńMoje rozdziały nie będą krótkie mogę to zapewnić. Nie umiem się streszczać i zawsze powstają kolosy. Ja także nie lubię przesadnych opisów, stawiam na dialogi ;)
Dziękuję i pozdrawiam :)
#MagiczneSmakołyki #DyniowePaszteciki dzięki Katalogowi—Granger
OdpowiedzUsuńW głowie cały czas mam miniaturkę o tym tytule, którą dodałaś na Katalog Granger :) Mówiłaś mi jednak, że to zupełnie inny tekst, więc jestem go ciekawa.
Bardzo podoba mi się wzburzenie Hermiony na zdjęcię dziewczyny Rona. Widać, że dalej nie przeszła jej miłość, crush, zafascynowane, etc., nim i wszystko bierze dalej personalnie, mimo że minęły dwa lata od czasu ich „zerwania”. Harry tutaj jest również dobry, nie poddał się złości przyjaciółki, nie wybrał żadnej ze stron, a neutralnie odpowiedział, że jest lekkie prawdopodobieństwo. I to normalnie udowodnione, że szukamy podobnych partnerów!
Kolejny duży punkt za stawianie najpierw prywatnych spraw nad sprawy innych ludzi! Bardzo urzędniczo muszę powiedzieć i tylko trochę zaskoczył mnie brak reakcji tutaj ze strony naszych bohaterów — ale może już wsiąkli w to i się przyzwyczaili? Nie robi im to już różnicy? Najpierw całe ministerstwo postawione na nagi dla zastępcy ministra (a pewnie wiele rodzin jest porywanych, etc.), a teraz przez groźbę jedna z najlepszych aurorów zamiast zająć się jakąś sprawą, ma niańczyć siostrzenicę ministra. Sama chce prosić, by ministerstwo jej pomogło w czymś, co nie jest de facto ich sprawą. Yep, stereotypowy urząd :D
Podobają mi się Twoje opisy oraz rozmowa Harry’ego z Hermioną — jest to dla mnie dużym plusem, dalej zachowują się jak przyjaciele — Harry mniej dojrzale, a Hermiona możnaby powiedzieć, że przemądrzale jak w książce. W sensie czuć jej wyższość, którą sama czuje w wypełnianiu obowiązków pracowych oraz uważaniu za swój obowiązek pomoc Harry’emu, zanim nawet zapytała się, czy on tego chce.
Teraz to co sprawiało mi problem:
Jeśli chodzi ci o najnowszą misję… to tak. — w tym wypadku powinno być o ostatnią misję.
Poginęło mi parę przecinków, jak przed ale czy przy wspomnieniu imienia sekretarki Hermiony na początku. Zmieniłaś też płeć imionom — wspominałaś Amber i Ally, jako rodzinę mężczyzny, ale później dodałaś „gdzie byli przetrzymywani”. Wybrane przez Ciebie imiona są imionami żeńskimi, więc „były przetrzymywane”. Miałam odrobinę problemu, gdy czytałam fragment o kawie i Harrym. W sensie, źle mi się czytało te krótkie zdania typu „Hermiona spojrzała”, Harry coś tam, Granger coś tam. Wytrącały mnie z dialogu.
Nie martw się, nic nie przeskrobałaś. — bardzo mało profesjonalnie to wygląda. K. jest jej przełożonym, ale na innej zasadzie niż Hermiona dla Kate, powiedziałabym na wyższym? Jak dyrektor z szefem działu i taka rozmowa zdecydowanie jest zbyt potoczna na takie powiedzonka w takiej sytuacji. Inaczej, gdy są na przykład na jakimś przyjęciu u wspólnego znajomego. Rozumiem, że się znają, ale teraz są w pracy.
Znalazłam też błąd w dalszej części tekstu, gdzie Harry przepisywał raport dla ministra. Hermiona miała opisywać misje, a nie sporządzać z nich raporty. Jeżeli miałby to być raporty, to po co inni mieliby to robić? Druga sprawa, skąd by wiedziała, co działo się na misji, skoro nie brała w niej udziału, więc nie mogła napisać szczegółów? Czasu by rozmawiać z każdym na pewno nie miała, skoro miała własną sekretarkę. Nie rozumiem też, dlaczego ludzie przypatrywali się jej i Harry’emu ze zdziwieniem, gdy szli przez Ministerstwo. Przecież to ich praca! To jak duża korporacja, ale ludzie są przecież świadomi jakie nazwiska w niej pracują, często się z nimi znają. Dla mnie ta wzmianka jest trochę nierealistyczna.
W tym rozdziale zabrakło mi właśnie realizmu w pracy — chociażby rozmowa Hermiony z Harrym przy ich przełożonym, zupełnie nie na miejscu i mogłabym nawet powiedzieć, że niegrzeczna. No i dyrektor mówiący swojemu pracownikowi, że spełni każdą jego prośbę? Nierealistyczne.
Jestem ciekawa, co będzie dalej :)
Pozdrawiam,
Rzan.